|

Śmierć jako lustro Życia. Modele kognitywnej korelacji i dekorelacji życia i śmierci.

Tadeusz Kobierzycki

„Człowiek zwany normalnym, ma rosnącą fobię przed rozkładem i nicością. Stąd pośpiech instynktu samozachowawczego i rozsądku – aby usunąć straszliwe obrazy losu, nękające człowieka śmiercią i rozkładem. Stąd próby przybrania śmierci i pogrzebów. Szybkie usunięcie martwych pozostałości. Stąd uwijanie się z pogrzebem – podobne do sprzątania śmieci i odpadków w mieszkaniu. A przecież tylko wyjście naprzeciw temu, co zawiera doświadczenie i obraz śmierci, daje choćby drobną nadzieję na jej przezwyciężenie.” ((K. Dąbrowski, Aforyzmy egzystencjalne (nr 10), London 1970, wyd. 2., Zagórze 1980, s. 6.)) (K. Dąbrowski)

Jak to definiuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), opieka paliatywna – jest to opieka całościowa wobec chorych w zaawansowanym stadium choroby przewlekłej, w którym ustała czynność leczenia przyczynowego. Nie ma tu mowy o śmierci, ale jest choroba, której nie da się leczyć przyczynowo. Zmusza to człowieka do „terapii wyczynowej” – jest przyspieszoną ścieżką do śmierci, na której nie działają już dotychczasowe hamulce somatyczne i fizyczne. Nie ma leku przeciw śmierci. Bo śmierć nie jest chorobą, ani nie jest zdrowiem, ale jest stanem, w którym ciało i umysł zatracają się w sobie. Dążą do niezróżnicowania i do rozproszenia.

Problem męstwa życiu podejmowali starożytni i średniowieczni filozofowie zainteresowani teologią – od Platona do Tomasza z Akwinu (1225 – 1274), badali zjawisko „odwagi” (gr. andreia) w kontekście śmierci. Stoicy łączyli męstwo bycia z – mądrością (gr. sofia, sofrozyne) W czasach nowożytnych – Benedykt Spinoza (1632-1677) zidentyfikował męstwo bycia z samoafirmacją. A Fryderyk Nietzsche (1756-1826), połączył męstwo bycia z przezwyciężaniem siebie. Mężne „ja” jednoczy się z samym życiem i jego tajemnicą. I patrzy z dumą na wszystko, co go poniża. Nie potrzebuje nawet Boga.

Nie sposób jednak mówić w Europie o śmierci, nie odwołując się do filozofii starożytnej Grecji, do Platona (ok.427-347) i Arystotelesa ( 385-322). Pierwszy stwierdził – „Wszelka dusza jest nieśmiertelna – psyche pasa athanatos”((Platon, Fajdros, frg.245 c. tłum. W. Witwicki)) . Argumentacja jest taka: – „Wszystko, co się wiecznie rusza nie umiera”. Jeżeli mamy dusze, jesteśmy nieśmiertelni. Tak pociesza nas Platon. Nieco inaczej mówi o tym Arystoteles.

Według Platona początek ruchu nie ma chwili narodzin – arche de ageneton. Z niego musi rodzić się wszystko. Gdyby początek się rodził z czegoś nie byłby początkiem. Jest więc jest niezrodzony i jako taki jest niezniszczalny. Wszystko musi się rodzić z początku, który jest niezrodzony. Początkiem ruchu jest to, co samo siebie porusza. Ani zginąć, ani rodzic się nie może, bo by się całe niebo i wszystko stworzenie zawaliło. I stanęło. I nie miałoby skąd ruchu nabrać i przyjść na świat. To, co samo siebie porusza to istota i pojęcie duszy.

„Bo każde ciało, które ruch bierze z zewnątrz jest bezduszne, martwe a które z wnętrza, samo z siebie, to ma duszę, bo taka jest natura duszy. Jeżeli tak jest rzeczywiście, i to, ze niczym innym nie jest to, co porusza samo siebie, jak tylko duszą, to z konieczności dusza będzie niezrodzoną i nieśmiertelną. Więc o nieśmiertelności dość”((Platon , Fajdros, 245 c-246 a, tłum. W. Witwicki)) . „Jaka jest dusza w ogóle i pod każdym względem trzeba boskich i długich wywodów, jej podobieństwa ludzkie są tu ujęte” – dodaje Platon.

Platon wyróżnił 9 typów wcieleń nieśmiertelnej duszy, od najlepszego do najgorszego, które przypisał ludziom określonych zawodów. Pierwsze i najlepsze przypisał filozofom, miłośnikom piękna (gr. filokalou), muzyki (gr. musikou) i miłości (gr. erotikou), co tu trzeba by chyba tłumaczyć teologii, bo miłość dotyczyła u Greków nie człowieka, a boga. Ludzie powinni być w stosunku do siebie odważni, a nie erotyczni. Erotyczni powinni być wobec Boga. Miłość staje się „boska obsesją” człowieka. Ostatnie, dziewiąte, najgorsze wcielenie przypisał Platon typowi– tyrana (gr. tyrannikos). Jeżeli chodzi o lekarzy ciał są oni wymieniani na czwartym miejscu w procesie wcieleń jako „somatos iasin”, obok filoponika – czyli pracofila i gimnastyka. Częściowo poglądy Platona przejmuje do teologii chrześcijańskiej Augustyn Aureliusz z Hippony.

Arystoteles nie zgadzał się z nauką na temat duszy zidentyfikowanej z ruchem, którą rozpowszechniali także – Orfeusz, Homer, Tales, Pitagoras, Heraklit, Demokryt i Anaksagoras itd. Podobne refleksje znaleźć można w Ewangelii Jana – tak sądził tłumacz Platona W. Witwicki oraz w analizach Plotyna, Filona z Aleksandrii, w pismach Anzelma z Canterbury, Rene Descartesa, czy Benedykta Spinozy.

Arystoteles w dziele „O duszy” po swojemu syntetyzuje poglądy na temat nieśmiertelności. Odrzuca opinie, że dusza może składać się z pierwiastków materialnych, że jest harmonią lub proporcją. Jego zdaniem dusza jest pochodzenia boskiego. Życie na ziemi jest dla niej karą za popełnione wykroczenia w okresie przed-ziemskim. W tym sensie śmierć jest wyzwoleniem z cierpień za długi i winy, które trwają wiele lat wcielenia i tysiące lat w postaci post-cielesnej. Być może najlepiej gdyby rodząc się, ludzie od razu umierali. Wtedy wcielenie duszy i życie nie byłoby tak bolesne.

Arystoteles zidentyfikował duszę z pamięcią (mneme) i z formą, dusza jest twardym dyskiem, rejestratorem informacji, jej bankiem, który przechowuje wiedzę o tym, co wiedziała, kiedy istniała przed wcieleniem. Dusza wchodząc w ciało przypomina sobie różne wcześniejsze przedcielesne zdarzenia. Podobnie podczas choroby, kiedy człowiek zapomina wiele wcześniejszych złych lub dobrych spostrzeżeń i odzyskuje je w czasie zdrowienia.

W „Zachęcie do filozofii” sens wcielenia Arystoteles złagodził ,twierdząc, że człowiek jest „najszlachetniejszym spośród zwierząt żyjących na tym świecie” co więcej jest jakby „bogiem w porównaniu z innymi stworzeniami”((Arystoteles, Zachęta do filozofii, frg. 8, 9)). Ciało nie jest tu już więzieniem duszy, ale jej cennym narzędziem (organon) (Arystoteles, tamże, frg. 7). Życie jest swego rodzaju flirtem Człowieka (Przedboga), i Boga (Nadczłowieka), a śmierć jest efektem tego flirtu. Śmierć człowieka zostaje tu użyciowiona sformatowana jako forma formata – na poziomie boskim. Dusza jest formą, która zarządza życiem ciała. Te poglądy przejął Tomasz z Akwinu. A potem niemal całe zachodnie chrześcijaństwo. Papież Jan XXIII, ujął problem śmierci jako aksjologiczny równoważnik życia – „Każdy dzień jet dobry, żeby się narodzić i każdy dzień jest dobry żeby umrzeć”.

Do XX wiecznych myślicieli, których interesowała śmierć człowieka był Martin Heidegger, który, nazwał sytuację egzystencjalną człowieka „byciem ku śmierci” . Jego kolega psychiatra Karl Jaspers umieścił chorobę i śmierć w grupie „sytuacji granicznych” . Ci filozofowie szli poniekąd drogą duńskiego filozofa i teologa protestanckiego Sorena Kierkegaarda, autora traktatów na temat lęku (trwogi, bojaźni i drżenia) i terminu „choroba na śmierć”. Jako teolog widział w nich jakiś wyższy sens. Inaczej, niż współczesny egzystencjalista Jean-Paul Sartre, autor traktatu L`Etre et le Neant (Byt i nicość), który stwierdził – „absurdem jest, że się rodzimy i absurdem, że umieramy”!

Jak widać, obok egzystencjalizmu przejętego absurdem nicością był egzystencjalizm przejęty bytem . Do tego nurtu zaliczał się protestancki teolog, Paul Tilich (1886-1965), autor książki „Męstwo bycia”(1952) napisał tam: „Męstwo jest „samoafirmacją bytu wbrew faktowi niebytu. To akt „ja” indywidualnego przejawiający się w akceptacji lęku przed niebytem na drodze afirmowania siebie albo jako części jakiejś ogarniającej całości, albo w aspekcie jaxni indywidualnej. Męstwo zawiera zawsze pewne ryzyko, zawsze znajduje się przez groźbą niebytu, czy mamy do czynienia z ryzykiem utraty siebie i stania się rzeczą pośród całej masy innych rzecz, czy też z utratą własnego świata w jałowym zwróceniu się ku samemu sobie”((P. Tilich, Męstwo życia, tłum. H. Bednarek, Kraków 2016)).

Współcześni myśliciele, opierający się na kryteriach biologicznych, mają raczej problem z kwestią uprzyjemnienia zdrowia i choroby życia i śmierci. Instynktownie unikają egzystencjalnych dylematów, zdając się najczęściej na teologów. I panicznie, poza wyjątkami, unikają filozofów. Interesuje ich znieczulenie na ból, higiena i witalność ciała, którego można byłoby użyć do eksperymentów naukowych, czy do przeszczepów. Teologowie zastanawiają się nad kwestiami pochówku, religijnymi celebracjami ułatwiającymi rozstanie się ludzi żywych z ludźmi zmarłymi. I tym, co będzie „potem” . A potem ma być lepiej niż teraz.

Człowiek podzielony przez nauki medyczne dla celów diagnostycznych i terapeutycznych traci integralne podejście do życia i śmierci człowieka Pewna grupa ludzi jest wyczulona na śmierć, noworodków, inna na śmierć dzieci i młodzieży, zwłaszcza gdy chodzi o samobójstwa. Jeszcze inni starają się opanować psychozę śmierci ludzi starych, którzy cierpią zanim umrą, jeszcze inni uczą się badać zwłoki ludzi zmarłych, aby dowiedzieć się, co było przyczyną śmierci. Medycyna hospicyjna ma tu wiele pracy, jest polem chaosu, na którym każdy, chce ustanowić jakiś porządek.

Do grupy wielkich polskich myślicieli, próbujących rozwiązać zagadkę śmierci i ustanowić w miarę ludzkie reguły jej profilaktyki należał Kazimierz Dąbrowski, (1902-1980), neurolog, neuropsychiatra, psycholog i filozof, (nota bene habilitował się zaraz po wojnie z psychiatrii we Uniwersytecie we Wrocławiu). Poza „medycyną śmierci”, anatomią śmierci badał także jej korelaty emocjonalne i wyobrażeniowe, semantyczne i somatyczne.

Kazimierz Dąbrowski studiował na wydziale medycyny na Uniwersytecie w Genewie, u Prof. Francoisa Naville`a, późniejszego członka Międzynarodowej Komisji Katyńskiej, specjalizował się w zakresie medycyny sądowej. Napisał tam pod jego kierunkiem, rozprawę doktorską na temat psychologicznych podstaw samobójstwa. (Geneve 1929) . Studiował też psychologię na uniwersytetach w Poznaniu i w Instytucie J-J. Rousseau w Genewie pod kierunkiem E. Claparede`a (1873-1940) i jego asystenta J. Piageta (1918-1980), zakończył je doktoratem w Poznaniu pod kierunkiem Stefana Błachowskiego (1889-1962). Napisał tam rozprawę na temat psychologicznych podstaw samodręczenia (automutylacji) (Warszawa 1934).

Pierwszym myślicielem , który w sposób systemowy podjął zagadnienie samobójczej śmierci był w Europie Emil Durkheim (1858-1917), który opisywał korelacje jakie tworzą – rasa, dziedziczność, czynniki klimatyczne, naśladownictwo. Wyróżnił trzy typy samobójstw – egoistyczne, altruistyczne anomiczne, zjawisko społeczne, skutki praktyczne. Interesowały K. Dąbrowskiego dwie kwestie – pomoc ludziom cierpiącym w znoszeniu bólu i problem sensu życia, ludzkiego „ trudu istnienia”, który najtrudniej znaleźć w sytuacjach skrajnych. Oprócz chorób psychicznych i cierpień jakie im towarzyszą, najważniejsze wydawało mu się wtedy zapobieganie samobójstwom, których w Polsce, dawniej i dziś są ważnym egzystencjalnym problemem.

Aktualnie w ciągu godziny jedna osoba popełnia skutecznie samobójstwo, a druga czyni to nieskutecznie. Do tego trzeba dodać 1,5 miliona ludzi leczonych psychiatrycznie i drugie tyle nie leczonych. A problem okaże się nie błahy. Znakami „trudu istnienia” są nie tylko tragedie ludzkie i katastrofy, brutalne wojny, zabójstwa, wypadki drogowe (czy samochodowe), choroby zakaźne i epidemie, wszystkie zdarzenia, znaki i symbole nicości, które są ulokowane w paśmie życia skierowanym ku łagodnej lub gwałtownej śmierci. Człowiek jest sterowany przez nagromadzone w ludzkim ciele, siły biofilne i nekrofilne. W tym sensie człowiek w strumieniu życia nieustannie umiera i zmartwychwstaje, dopoki siły biofilne są w przewadze.

Autor teorii dezintegracji pozytywnej trzymał się w swojej pracy lekarskiej chrześcijańskiej wizji śmierci, choć chętnie zestawiał dwa obrazy śmierci – oparte na tym samym motywie – Sokratesa i Chrystusa. Specjalnie ich nie różnicował, widząc w ich postawach wobec śmierci wskazówki heroizmu i męstwa. K. Dąbrowski – czynniki nieśmiertelności widział w procesie przezwyciężania materialności i sztywności, przeczuwając, że materia ma swój składnik duchowy, który unosi się nad wartkimi źródłami ludzkiego życia. A pomaga mu w tym metabolizm psychofizyczny, który ma potrójny ruchowy i przestrzenny charakter – liniowy lub ewolucyjny (rozpraszający się i akumulatywny), kolisty lub obrotowy (reprodukcyjny lub zużywający się) , spiralny (wzrostowy i skokowy). Każdy z nich ma cykl addytywny i ubytkowy. Metabolizm stanów dezintegracji neuropsychicznej wyzwala w człowieku ekstazę życia i stany pełne somatycznej trwogi. Mogą być one przezwyciężane przez poczucie „pierwotnej nieśmiertelności”.

K. Dąbrowski autor książeczki „Trud istnienia”((K. Dąbrowski, Trud istnienia, Warszawa 1975)) , nie uważał, żeby temu trudowi pomagać mogła teoria nirwany, przedstawiona w mistyce starożytnego Wschodu, którą był zainteresowany we wczesnej młodości. Jako człowiek dojrzały uważał, że nirwana go hamuje, i niweczy rozwój osobowości. Inaczej sądził wielki polski wielki etyk egzystencjalny – Henryk Elzenberg (1887-1967), autor dzieła „Kłopot z Istnieniem”((H. Elzenberg, Kłopot z istnieniem, Aforyzmy w porządku czasu, Kraków 1994)) który od niej nie odstąpił.

Na cierpienie, ból i śmierć lekami starożytnych miały być – mądrość, odwaga (gr. andreia), wstrzemięźliwość. które znajdujemy jeszcze w teorii umysłu u Platona, obok świętości (gr. hosiotes), które Arystoteles , wybitny przyrodoznawca, zdekonstruował i usunął ze swojej teorii duszy. Została przez to wielka luka poznawcza, którą wypełniła myśl chrześcijańska jej spersonalizowana teoria serca, teoria miłości i miłosierdzia (łac. Caritas).
W swoich tekstach z ostatniego okresu życia, K Dąbrowski twierdził, że nirwana jako stan istnienia-nieistnienia jest niemożliwa do przyjęcia, dla człowieka, który żyje nie tylko „ku śmierci” , ale także „ku innym”. Odrzucał nie tylko nirwanę, a także inne projekty radzenia sobie z bólem i lękiem przed śmiercią oparte na medycznych i teologicznych (np. reinkarnację) sposobach znieczulania. Odpowiedź K. Dąbrowskiego była wyjątkowo idealistyczna. Uważał, że głównym lekiem na śmierć może być tylko miłość. Tyle, że nie jest to miłość fizyczna, ale mistyczna, teonomiczna. Miłość jako rodzaj boskiego wyniesienia człowieka przez człowieka. Taka miłość jest rodzajem owładnięcia i ochrony ciała i myśli, człowieka, który staje w obliczu nicości, wobec faktu unicestwienia siebie lub innego. Podobnie jak uczynili to np. Janusz Korczak i Maksymilian Kolbe, których K. Dąbrowski wymieniał zawsze w swoich analizach obok siebie.

W innym miejscu K. Dąbrowski napisał „Ludzie młodzi nie wierzą w śmierć, bo znajduje się ona poza widnokręgiem ich młodości. Ludzie starzy boja się śmierci, tłumią myśl o niej. Pomaga im w tym instynkt samozachowawczy. Zbliżająca się śmierć własna napełnia lękiem, powoduje zaburzenia negatywne”. Młodość fizjologiczna jest skoncentrowana wokół „ja” instynktowego, wokół impulsów nieświadomości, wokół syntonii z poczuciem mocy lub słabości. Dziecięca lub młodzieńcza dominanta poczucia mocy stanowi antidotum na pojawiające się doświadczenia niemocy, niesprawności mentalnej i słabości fizycznej. Nie jest to jeszcze odwaga.

W tym okresie spotkanie ze śmiercią ma charakter urazowy lub urojeniowy. Ale jak może zareagować człowiek dorosły, który umie zinterpretować rzeczywistość własnymi słowami, w stanie minimalnej choćby świadomości życia i śmierci. Lekarze mają na to odpowiedź medyczną, techniki znieczulania na ból, pedagodzy mają odpowiedź dydaktyczną, patrz – inni też cierpią, teolodzy mają odpowiedź projekcyjną – typu trzeba mieć nadzieję, że wszystko, choroba, śmierć i zło kiedyś miną. Znikną w oceanie życia.

Warto zajrzeć do książki (opublikowanej 9 lat po śmierci jej autora) pt. „Elementy filozofii rozwoju”((K. Dąbrowski, Elementy filozofii rozwoju, Warszawa 1989, s. 66-67.)) , w której znaleźć można skrót myśli K. Dąbrowskiego na temat śmierci. O ile K. Jaspers umieścił śmierć w „sytuacjach granicznych” obok cierpienia, choroby, walki i winy, a także samotności, porzucenia i miłości itd. To K. Dąbrowski problem śmierci kontekście – sensu życia, istnienia świata i wszechświata,w kontekście rozwoju. I istnienia Boga. Ilustruje je za pomocą – 6 antynomii: 1) miłości i nienawiści, 2)życia i śmierci, 3) dobra i zła, 4) przedmiotu i podmiotu, 5) wolności i przymusu, 6) rozwoju i niezmienności.

Konkluzja jest taka: byt empiryczny i egzystencja tworzą rodzaj antynomii, filozofię rozdarcia. Wtedy kiedy „Ja” próbuje znaleźć w relacji z „ty” sposób esencjalnego samookreślenia, poprzez rozwój. To doprowadza go do granicy empirii sensualnej i empirii transcendentalnej. Rozwój doprowadza do granicznego uchwycenia transcendentalnych „ja” i „ty”, i do ich uzgodnienia przy zachowaniu ich jako odrębnych, choć zespolonych ze sobą istności. Rozwój „ja” jest drogą przez antynomie, które chronią je od radykalnej dysocjacji i chroni przed redukcją do destruktywnych aspektów śmierci.

Jedność i odrębność „ja”, to, co w nim niezmienne, pozwala zachować i ocalić jednostkę przed procesem radykalnego pochłaniania, ujednolicenia, albo separacji i unicestwiania. Rozwój pozwala na przekroczenie podstawowych antynomii egzystencjalno-esencjalnych. To zakłada nie tylko przekroczenie własnych granic w życiu, ale także przekroczenie siebie w śmierci. Transcendentalizm śmierci jest zawarty przede wszystkim w „miłości” i „przyjaźni”, przy założeniu, że związki przyjaźni i miłości mają charakter nie tylko empiryczny, ale także egzystencjalny. Są nie tylko chwilowe, ale pozostają wieczyste, działają w życiu i w śmierci, poprzez życie i poprzez śmierć.

K. Dąbrowski uważał, że brak rozumienia śmierci łączy się najczęściej z brakami strukturze ich przeżywania. To eliminuje z jego rozważań przedludzkie formy życia i śmierci. Nierozumienie i brak przeżycia śmierci ma charakter obronny, empiryczny, instynktowy. Jej akceptacja ma charakter rozwojowy, transcendentalny. Nie cyklofreniczna ekscytacja życiem, ale miłość i przyjaźń w relacji ja – ty decyduje o tym, że rytm życia i śmierci uzyskuje swoją pozytywną sankcję i usprawiedliwienie w miłości . W tym względzie idzie tropem Gabriela Marcela, który pisał – „Kochać człowieka, to znaczy mówić: ty nie umrzesz”((G. Marcel, Geheimnis des Seins, Wien 1952, s. 472)).

Odkrycie konieczności śmierci jako radykalnego zerwania lub przerwy fizycznej i psychologicznej w życiu łączy K. Dąbrowski z trzema reakcjami: 1) zniechęcenia, bierności, poczucia niemocy, rozpaczy, lęku i agonii i 2) przezwyciężanie zjawiska śmierci, co jest skazane na niepowodzenie, jak wskazują na to dzieje ludzkości, 3) utrzymywanie pozorów witalności, rodzaj „intoksykacji życiem”, postawą „jak gdyby”. Tłumienie lęku przed śmiercią, łączy się z reakcjami agresywnymi luz z regresją, ze spychaniem emocji i myśli o niej do podświadomości. To prowadzi do lekkich lub ciężkich zaburzeń psychicznych, a nawet do samobójstwa.

Zamiast eliminacji poznawczej i tłumienia emocji związanych z faktem śmierci K. Dąbrowski proponuje przyjęcie postawy rozwojowej, która asymiluje, adaptuje i przekracza zjawisko śmierci. Pomaga w mu tym pojęcie „śmierci cząstkowej”, dotyczące procesów atrofii niższych struktur cielesnych i umysłowych. Obejmuje ona różne zjawiska – ewolucyjne i inwolucyjne, dysocjacyjne i dezintegracyjne. Jako kompensatory zjawisk atrofii działają impulsy somatyczne i projekcje emocjonalne i umysłowe jako ich ontologizujące się i socjalizujące metafory. O czym pisała np. w swoich studiach amerykańska analityczka Susan Sontag( (1933-2004) ((S. Sontag, Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory, tłum. J. Anders, Kraków 2016)).

Rozmaite chwilowe ekscytacje, idealizacje, sublimacje, a w sposób bardziej trwały – miłość, przyjaźń i empatia przesuwają świadomość „ja”w stronę bardziej przedmiotową i obiektywną, a relację do „ty”, czynią bardziej podmiotową i subiektywną. Wtedy przeżycie cudzej śmierci pozwala skorygować własne przeżycia i uśmierzyć lęk przed własną śmiercią. Przeżycia empatyczne wobec śmierci innych, pełnią rolę wyrównawczą, terapeutyczną i rozwojową. Ale tu trzeba uważać aby empatia wobec innych nie zamieniła się w antypatię do samego siebie, która zmierza do zabójstwa lub samobójstwa. Brak jest w polskiej psychologii i filozofii refleksji na temat życzliwości, którą można by porównać do stanu minimalnej świadomości etyki i troski medycznej i metafizycznej.

Jak wiadomo w 1980 R. WHO wskazała na 3 kierunki postępowania w terminalnej fazie choroby nowotworowej, która w XX wieku symbolem wszystkich chorób obok AIDS: 1) zapobieganie, 2) wczesne leczenie, 3) zwalczanie bólu i opieka paliatywna. Medykalizacja śmierci napotyka jednak na opór pacjentów, cierpiących w perspektywie szybkiej śmierci. Etyka, filozofia życia i śmierci musi wciąż analizować prawo człowieka do śmierci, prawo do życia bez bólu, niekiedy prawo do odmowy życia, które staje się dla niego katorgą, rodzajem psychotycznego krzyża, z którym nie może sobie poradzić, ani medycyna, ani religia.

Tu pojawia się kwestia eutanazji, jako prawa pacjenta do odmowy przyjęcia jakiejkolwiek pomocy medycznej oraz prawo do śmierci. Łączy się z tym prawo do udzielania pomocy przy umieraniu. Eutanazja czynna zakłada interwencję innej osoby, która poprzez podanie śmiertelnej substancji doprowadza do śmierci pacjenta. Eutanazja bierna – oznacza prawo pacjenta do przerwania i zaniechania bolesnego leczenia medycznego w beznadziejnych przypadkach. W Polsce takiej możliwości oficjalnie nie ma Sprzeciwia się temu stanowczo kultura śmierci, celebrowana przez bohaterską i męczeńską postawę Jezusa Chrystusa, który jest religijnym, archetypalnym wzorcem radzenia sobie ze śmiercią, w chrześcijaństwie.

Jednak to bohaterstwo i męczeństwo zwycięskie dotyczyło Boga. W przypadku chrześcijaństwa – Boga, który stał się człowiekiem. Ten trop czasem niebezpiecznie jest odwracany, kiedy człowiek chce być bogiem. Nie tylko dla człowieka ale i dla „ ludzkiego Boga”. Wtedy pojawia się pasja śmierci, psychoza śmierci, samobójcza i ludobójcza. Za sensem tego tropu tanatoidalnego świadczą niekiedy czyny osób „pobożnych” lub „świętych”, którzy ratują innych od śmierci za pomocą własnej śmierci. Śmierci zastępczej, ratunkowej, można by powiedzieć śmierci paliatywnej, takiej jaką realizowali stojący na duchowych antypodach Maksymilian Kolbe czy Janusz Korczak.

Ale co ma zrobić zwykły człowiek, w który nie jest świętym i nie jest Bogiem, gdy gasną w nim, jakiekolwiek możliwe ślady boskości , np. depozyty behawioralne. umysłowe czy emocjonalne. Eutanazja bierna i czynna dopuszczona jest W HOLANDII, a w BELGII, DANII, SZWAJCARII itd. – dopuszcza się medyczną pomoc w umieraniu ludzi skutych przez zabójczy ból.

K. Dąbrowski umierał przez trzy dni w Instytucie Kardiologii w Aninie, po uprzednim zawale serca, wywołanym przez cukrzycę. Nie ma jednak naukowych, ani tym bardziej chemicznych leków przeciw śmierci. Są być może tylko leki mistyczne, metafizyczne. Jednym z nich pozostaje odkryta w starożytności odwaga (gr. andreia) wobec losu, anestezja wobec bólu. Być może na fizjologiczną kardiopatię jedynym lekiem jest duchowa kardiologia paliatywna, która przenosi do ludzkich serc obrazy umierających. Gdy sięga poza nią, stając się innym światem i środowiskiem życia ludzi zmarłych na tym świecie.

Na pytanie – „Czy można być autentycznie przygotowanym do śmierci” i „Czy należy nas uczyć umierania?” K. Dąbrowski odpowiadał pozytywnie, dodając jednak, że „musieliby to czynić mędrcy lub święci”. Próbę kognitywnego przezwyciężenia złej sławy choroby, która jest przygotowaniem do śmierci mogą być studia Susan Sontag , która sama zmarła z powodu białaczki .
„Kiedy zachorowałam na raka, tym, co napełniło mnie szczególnym gniewem – i co odciągało moją uwagę od własnego lęku i rozpaczy = była świadomość, jak bardzo reputacja choroby zwiększa cierpienia chorych. Wielu pacjentów zdradzało odrazę do swojej choroby, a także pewien rodzaj wstydu. Wydawało się, że są niewolnikami wyobrażeń o tej chorobie, które na mnie nie miały większego wpływu”((S. Sontag, op. cit., s. 5.)).

Zakończę swoje wystąpienie pierwszą myślą jaką S. Sontag otwiera esej o metaforach choroby, „Choroba jest nocną stroną życia, naszym bardziej uciążliwym obywatelstwem. Od dnia narodzin każdy z nas posiada bowiem dwa paszporty – przynależy zarówno do świata zdrowych, jak i do świata chorych. I choć wszyscy wolimy przyznawać się tylko do lepszego z tych światów, prędzej czy później, chociażby na krótko, musimy uznać również nasz związek z tym drugim”((S. Sontag, op. cit., s. 5.)).

Nowoczesne hospicja działają dzień i noc. Pobyt chorych jest na ogół krótki, pospieszny. Choroba ma w nich krótki żywot, nie tylko rak, ale także inne „choroby na śmierć”, I będzie tak, być może aż do czasu, kiedy śmierć sama umrze, wyzwalając do życia świat umarłych, w godzinie kosmicznego zmartwychwstania. Jednym ze sposobów zapobiegania podwójnej śmierci chorego – biologicznej i społecznej – jest zła reputacja jego choroby – jak dawniej gruźlica, syfilis, a dziś rak, czy AIDS – mają nadal złą reputację wśród żywych. Na szczęście są ludzie, którzy starają się zrównoważyć przez swoją szlachetną obecność nekrofilny wstręt wobec bliźniego, tego, który teraz się właśnie rodzi jak i tego który teraz właśnie umiera, w nieśmiertelnym TERAZ.

Appendix
Kazimierz Dąbrowski (1902-1980)
K. Dąbrowski, analizując w roku 1929 – przyczyny samobójstw badał – Czynniki biologiczne: rasa, dziedziczność, płeć, wiek; czynniki klimatyczne, pory roku, meteorologia. Czynniki społeczne: epoka historyczna, środowisko społeczne, warunki pracy, sytuacja rodzinna, moralna i stan materialny, wyznanie. Czynniki organiczne – typ psychofizyczny, astenia, nierównomierność rozwoju / mały rozmiar /. Wady: słuchu , wzroku, wymowy, itd. słabość wąskosć/ aorty, słabość krążenia i napięcia tętniczego, słabe zróżnicowanie narządów płciowych. Czynniki psychiczne – objawowe – nadpobudliwość, osłabienie psychiczne, sugestywność, nieśmiałość, niezróżnicowanie instynktu seksualnego bez podstawy organicznej, homoseksualizm, onanizm. Czynniki psychiczne – zdefiniowane – Madness, melancholia, mania, psychoza, stany lękowe, alkoholizm, morfinizm, kokainizm. nadwrażliwość, nieuleczalne choroby. Fassions: smutek, rozczarowanie, nieszczęścia, miłość, zazdrość, gniew, gry uchybienia, wyrzutów sumienia. Konflikty z honorowe, polityczne, finansowe z policją. Czynniki kulturowe – pragnienie absolutnej metafizycznej miłości, literatura miłosna, sensualistyczna, psychoanalityczna, postawy – pesymizmu, nihilizmu, sceptycyzmu, dysharmonia między idealizmem a doświadczeniem – spirytualizm, fascynacja i atrakcyjność śmierci. A także – samobójstwa parami, wśród dzieci, powtórne. I profilaktyka.

Myśli i Aforyzmy egzystencjalne, London 1970, wyd II. Zagórze 1980
– „Zdolność do wszechstronnego utożsamiania się z innymi, pozwala w zetknięciu się z cudzą śmiercią , przeżyć własna śmierć, jako bardzo prawdopodobną i całkiem realną. Gdy nie mamy zdolności do utożsamiania się z innymi – śmierć jest dla nas czymś odległym. Nie jest przełączalna na naszą śmierć. Nie wierzymy w możliwość własnej śmierci. Nawet gdy stykamy się ze śmiercią innych”.(7), London 1970, wyd. 2, Zagórze 1980, s.6).

– Siły dążące do przebicia się w kierunku niewiadomego są niekiedy tak wielkie, że wypełniają całą osobowość. Można je więc nazwać – instynktem transcendentalnym. Instynkt transcendentalny jest zdolny poruszyć inną potężna silę i podporządkować ją sobie – instynkt śmierci”.(1), London 197o, wyd. 2. Zagorze, 1980, s. 5).

– Jeżeli przestrzeń przed niewiadomym rozjaśnia się, instynkt śmierci staje się dynamizmem cząstkowym. Doprowadza do szybszego lub wolniejszego zaniku dynamizmów wyższych. Jeżeli zas przestrzeń przed niewiadomym nie rozjaśnia się, instynkt śmierci prowadzi do choroby, a nawet samobójstwa”(2), London 1970, wyd. 2. Zagórze 1980, s. 5).

– Przemiany twórcze możliwe są jedynie wtedy, gdy nastąpi świadome zderzenie instynktu śmierci z instynktem życia w różnych postaciach, poziomach, zakresach. Spoza welonów zasłaniających to, co jako całość nieuchronnie zostaje zniszczone, wyłania się to, co jest możliwe do ocalenia tylko w części – w walce duchowego z cielesnym, ludzkiego ze zwierzęcym, świadomego z nieświadomym”(8), London 1970, wyd. 2, Zagórze 1980, s. 6).

Share

Podobne wpisy