Problem sensu życia w psychoterapii Kazimierza Dąbrowskiego [PL]
Pytanie o sens życia występuje najczęściej w filozofii i psychologii (w tym psychoterapii) egzystencjalnej. Psychoterapia egzystencjalna (V. Franki, R. May) dostrzegając wagę potrzeby sensu życia i dopatrując się źródła kryzysów swych pacjentów w niemożności jego zaspokojenia, uświadamia swego pacjenta o znaczeniu dążenia do „sensu”. Czyni to poprzez terapię o charakterze intelektualnym, w której próbuje poszerzać system wartości pacjenta.
Operując terminologią, i metodą fenomenologiczną, nie reprezentuje ona jednak postawy fenomenologicznej, która mobilizowałaby ją do pełnego doświadczenia samego „sensu” w czasie terapii ((M. Scheler wyraźnie podkreśla różnicę pomiędzy postawą i metodą fenomenologiczną (por. Węgrzecki 1975, s. 131).)).
Doświadczenie sensu życia, charakterystyczne dla postawy fenomenologicznej, która – jak uważał M. Scheler – stanowi o prawdziwej fenomenologii, występuje właśnie w psychoterapii proponowanej przez K. Dąbrowskiego.
„Filozof – fenomenolog spragniony bytu w przeżywaniu – zauważa M. Scheler – będzie wszędzie starał się czerpać ze ź r ó d e ł, w których odsłania treść świata. Jego reflektujące spojrzenie przepływa przy tym jedynie w miejscu styku przyzywania i przedmiotu – świata – całkiem obojętnie, czy chodzi o coś fizycznego, czy psychicznego (…) Promień refleksji powinien starać się trafić jedynie w to (podkr. H. R) i o tyle, o ile jest ono o b e c n e w owym najbliższym, najwyższym kontakcie” (Scheler 1957, s. 381).
Autor teorii dezintegracji pozytywnej, mimo, że nie nazywa swojej terapii „terapią przez sens” i nie dokonuje analizy samego znaczenia poszukiwania sensu życia, nie deklaruje też, iż będzie w procesie terapeutycznym dążył do tego sensu (jak czyni to V. Franki), a przecież wysuwając propozycje postępowań terapeutycznego, trafia w to, co jest samym „sensem”.
Cała jego teoria, w tym psychoterapia, przesiąknięte są na wskroś nie tyle problematyką sensu życia (co występuje wyraźnie u V. Frankla), ile samym „sensem”. Sięga bowiem do jego źródła, jakim jest instynkt rozwojowy człowieka, odsłania treść samego „sensu”, rozwoju pełnej osobowości zmierzającej ku jej ideałowi.
Kazimierz Dąbrowski rzadko rozprawia w sposób czysto intelektualny o znaczeniu dążenia do „sensu”. Bardzo rzadko traktuje „sens” jako coś istniejącego na „zewnątrz”. Jeśli zaś czyni tak, jak życzyłby sobie tego M. Scheler, to czyni w obecności samego „sensu”. Gdy mówi np. o dramatycznej postawie życiowej człowieka, którą uważa za „sens” sam w sobie, podkreśla, iż towarzysząca tej postawie gorączkowa praca, poszukiwanie sensu własnego istnienia nie ma charakteru filozoficznego lecz jest głębokim, konfliktowym przeżywaniem dramatu osobistego (Dąbrowski, 1975, s. 34). W swojej terapii mobilizuje właśnie pacjenta do takiego przeżywania „sensu” w sposób naoczny, hic et nunc.
I podczas gdy w psychoterapii V. Frankla występuje raczej refleksja, a więc operacja myślowa, oparta na obserwacji i badaniu faktów (indukcja i dedukcja) związanych z problemem „sensu”, co zaliczyłby wybitny fenomenolog M. Scheler do metody fenomenologicznej, to u K. Dąbrowskiego pojawia się emocjonalny wgląd w istotę „sensu”, którą nazwałby M. Scheler prawdziwie fenomenologiczną postawą (Scheler 1957, s. 380)
Dlatego też, wydaje mi się, że psychoterapię K. Dąbrowskiego można nazwać psychoterapią fenomenologiczno-egzystencjalną, która nie tyle reprezentuje podejście fenomenologiczne do problemu „sensu”, co łączyłoby się z metodologią, ile fenomenologiczne doświadczanie i to nie problemu „sensu” lecz samego „sensu”, co łączy się z postawą fenomenologiczną (Scheler 1957, s. 381).
Wątek egzystencjalistyczny w teorii K. Dąbrowskiego jest dość wyraźny. Problem stawania się człowieka, jego dynamicznej natury (nie bez znaczenia używa tu autor pojęcia „dynamiczny” określając procesy psychiczne), ciągłego rozwoju na jaki jest „skazany” oraz wyboru między rozwojem a „nierozwojem” (Kierkegaardowskiej „trwogi i drżenia”), natury prowadzącej do wyższego rozwoju, stanowi problem bliski filozofii egzystencjalnej, przynajmniej w wydaniu K. Jaspersa, do którego „pasji nocy” często autor nawiązuje (Dąbrowski 1979, s. 119; por. Tatarkiewicz 1958, s. 484; por. Jaspers 1978, s. 274).
Związku między fenomenologią, głównie w wydaniu M. Schelera, a teorią K. Dąbrowskiego można dopatrywać się chociażby w negacji wyłączności panowania „zasady przyjemności”, w wieloaspektowości dostrzegania rzeczywistości (w której M. Scheler widział „górę”, „dół”, „przód”, „tył”, „boki”),w intuicyjno-emocjonalnym, obok refleksyjnego, doświadczeniu wartości (które K. Dąbrowski nazywa procesem intuicyjno-syntetycznym), w szczególnym docenianiu sfery uczuciowej człowieka (znana polemika K. Dąbrowskiego z C. Monakowem), wreszcie we wspólnym zainteresowaniu kwestią, czym jest człowiek i jego esencja (Węgrzecki 1975, s. 19, 47, 87; Dąbrowski 1980, s. 46).
Doszukiwanie się analogii między egzystencjalizmem, fenomenologią a teorią dezintegracji pozytywnej, nie stanowi tu zasadniczego przedmiotu rozważań, a jest jedynie tłem rozważań o sensie życia w psychoterapii rozwojowej.
Przystąpię teraz do pewnej egzemplifikacji omawianego problemu, która będzie miała raczej charakter eksplikacyjny.
W swojej praktycznej propozycji terapii K. Dąbrowski nigdy nie nawołuje do koncentrowania się na samym problemie „sensu” i jego znaczenia w życiu człowieka (typowe zjawisko dla logoterapii V. Frankla) lecz dociera do jego istoty. Sama już nazwa jaką nadaje swojej psychoterapii – „psychoterapia przez rozwój” – zawiera implicite „sens”. Przez rozwój bowiem rozumie K. Dąbrowski sens cząstkowy, który warunkuje globalny sens życia (zamiennie nazywamy go sensem nadrzędnym) (Dąbrowski 1981).
„Psychoterapię przez rozwój” można z powodzeniem nazwać psychoterapią „przez sens”. Choć, wydaje mi się, że z tego powodu, iż jest to psychoterapia „tegoż” co stanowi już potencjalny „sens” zmierzający poprzez „sensy szczegółowe” do „sensu globalnego”, najbardziej adekwatną nazwą byłaby tu nazwa „psychoterapia doświadczalna sensu” lub po prostu „psychoterapia sensu”.
Twórca „terapii rozwojowej” często nawiązuje do zasady „skąd i dokąd idziemy”, którą wydobył J. W. Goethe w „Egmondzie”, a jeszcze wcześniej król Edyp pytając o to „kim jestem i skąd idę”.
Kazimierz Dąbrowski stosując hasło „skąd i dokąd idziemy” (które często jest tytułem podrozdziałów jego książek (w miejsce hasła: „co jest sensem życia człowieka”), jest przykładem fenomenologa, który już w treści samego hasła łączy swoje reflektujące spojrzenie w kierunku „sensu” z przeżywaniem jego, mówi więc o „nim” – jak powiedziałby M. Scheler – w jego obecności. W kontekście zaś omawiania tej zasady, która upoważniałaby go już do pewnej refleksji nad ogólnym problemem sensu życia (a więc do pewnej obserwacji tego problemu z zewnątrz), przystępuje natychmiast do tego, co jest samym „sensem”, a więc skupia się na potencjale rozwojowym, siłach autonomicznych człowieka oraz procesie hierarchizowania wartości, a zatem na dynamizmach, które stanowią potencjalny sens lub są „sensami szczegółowymi”(Dąbrowski 1980, s. 67).
Przy utożsamianiu „psychoterapii rozwojowej” z „psychoterapią sensu” (lub jak kto woli „doświadczenia sensu”), miałam na uwadze fakt, iż jest to psychoterapia „tego”, co jest już samym „sensem” w jego potencjalnym etapie.
Kazimierz Dąbrowski, zanim jeszcze przystępuje do psychoterapii, widzi już związek (sprzężeniowy, a nie skutkowo-przyczynowy) choroby pacjenta z jego dążeniem do sensu życia, widzi więc „sens” samej choroby.
Pacjent – zdaniem profesora K. Dąbrowskiego – to jednostka zraniona, pobudliwa, o niskim progu frustracji, która posiada z reguły nastawienia egzystencjalne (Dąbrowski 1980, s. 9). To, co określa się jako tzw. „patologię”, jest u niego reakcją na tendencję do zesztywnienia i przystosowania negatywnego, jest przeciwieństwem patologii, gdyż pobudza psychiczne środowisko wewnętrzne do rozwoju (Dąbrowski 1974, s. 6-7).
Patologia ma tu zatem swój sens, gdyż jest symptomem wyraźnej tendencji pacjenta (głównie idzie tu o neurotyka, psychoneurotyka i tzw. schizoneurotyka), do rozwoju – synonimu „sensu” szczegółowego, warunkującego „sens nadrzędny”.
W praktyce terapeutycznej K. Dąbrowskiego nie idzie o eliminację „patologii” pacjenta, którą można by nazwać „innością”, o tłumienie lub likwidację symptomów choroby, lecz o pozytywną i twórczą ich transformację. A odbywać się to może tylko przy współudziale pacjenta, który powinien „ulegać” procesowi dezintegracji, przybierającej w czasie terapii charakter dezintegracji pozytywnej wielopoziomowej i warunkującej integrację wtórną będącą synonimem osobowości, stanowiącej w swym wymiarze idealnym o nadrzędnym sensie życia ludzkiego.
Proces dezintegracji, rozumiany tu jako rozbijanie zbyt spoistej struktury wewnętrznej pacjenta i jego jednopłaszczyznowego związku z otoczeniem, jest tym, czym był ból, lęk tragizm w filozofii S. Kierkegaarda i K. Jaspersa. U tego ostatniego dezintegracją byłyby „sytuacje graniczące”, dzięki którym wszystko się rozpada, płynie, jest rozdarte, dzięki którym wyobcowujemy się ze świata po to, by do niego wrócić, prawdopodobnie już na wyższym poziomie (Jaspers 1954).
Główna idea dezintegracji pozytywnej ma – moim zdaniem – największy związek z założeniami wybitnego filozofa H. Bergsona, który zakłada, że rozwój – jest – jako ruch, dążność, tendencja – podstawowym elementem wszelkiego życia; w całym ruchu ewolucyjnym istnieją sprzeczne tendencje, które w swojej pierwotnej fazie były sprzężone, a w miarę wzrastania stają się w sobie sprzeczne, rozbieżne (Bergson 1919, s. 90-95).
Bergsonowski „rozwój” występuje u K. Dąbrowskiego jako instynkt rozwojowy, prowokujący dezintegrację, przebiegającą na zasadzie zwalczania się Bergsonowskich tendencji, zwanych w „psychoterapii rozwojowej” dynamizmami.
Wzajemne sprzęganie się i powrót do siebie dynamizmów w wyższej, bardziej konstruktywnej formie, w procesie integracji wtórnej występuje u H. Bergsona jako dopełnianie się tendencji w swojej pierwotnej fazie. W teorii dezintegracji pozytywnej została jakby odwrócona zasada H. Bergsona: dopełnienie się dynamizmów (tendencji) ma tu miejsce w końcowej fazie dezintegracji pozytywnej, w integracji wtórnej.
Kazimierz Dąbrowski nie neguje jednak, że w pierwotnej swej fazie, przed rozluźnieniem jeszcze, dynamizmy te dopełniały się, a nawet sugeruje, że były one ze sobą sprzężone w instynkcie rozwojowym, choć prawdopodobnie na bardziej prymitywnym poziomie. Henryk Bergson, mimo iż uznaje dopełnianie się tendencji rozbieżnych w pierwotnej fazie, uważa, że tylko ich powrót do siebie (np. rozbieżnych tendencji umysłu i intuicji, duchowości i materialności itp.) może spowodować rozmach życia, ruch rewolucyjny, dający twórczość (Bergson 1919, s. 90-95). Obaj jak widać widzieli więc postęp w dopełnianiu się tego, co jest rozbieżne.
Dlatego też najważniejszym etapem w procesie psychoterapii rozwojowej (obok katharsis, insight) jest rozeznanie i analiza indywidualnych dynamizmów pacjenta, w celu osłabiania toksyczności dynamizmów patologicznych, będących w sprzeczności ze zdrowymi dynamizmami, osłabiania poprzez ich sprzęganie, ku twórczej transformacji pierwszych.
Każdy dynamizm, pozornie najbardziej chorobowy, ma swój sens w procesie terapeutycznym, o czym mówi już sama jego nazwa, zawierająca w sobie immanetnie potencjalny „sens” (dynamizm = rozwój = sens). Właściwe uruchomienie dynamizmów prowadzi do tego, że objawy stają się stanami i procesami pozytywnymi z punktu widzenia rozwoju osobowości.
I tak np. lęk, nadmiernie rozwinięty ból psychiczny, ekstremalne cierpienie, kryją bogactwo wewnętrzne jednostki, jej altruizm, empatię, wysoki poziom uczuciowości oraz tendencje twórcze; natręctwa – nadmierną wrażliwość uczuciową i odpowiedzialność, zbytnią introwersję, autyzm czy nawet katatonię – potrzebę dostrzegania i funkcjonowania rzeczywistości w innym wymiarze, może wyższym, dojrzałość i autentyczny rozwój; halucynacje, epizody psychotyczne – również empatię, idealizm lub skupianie się na własnym wnętrzu i przeżywanie w nim nieznanego (Dąbrowski 1974).
Należy zastanowić się, które dynamizmy najbardziej pozwalają pacjentowi doświadczyć istoty „sensu”? Moim zdaniem są to: instynkt twórczy, czynnik trzeci, identyfikacja (w tym głównie identyfikacja z „osobą”) i wreszcie autopsychoterapia, którą K. Dąbrowski uważa za dynamizm. Autopsychoterapia niewątpliwie jest dynamizmem lecz bardziej złożonym i wtórnym, powstałym dzięki dynamizmom wskazanym wcześniej.
Instynkt twórczy (wyższa forma instynktu rozwojowego) pojawiający się na trzecim poziomie rozwoju, a więc na etapie dezintegracji wielopoziomowej spontanicznej, przejawia się w postaci rozbijania środowiska wewnętrznego pacjenta i przekraczania przez niego norm przystosowawczych (Dąbrowski 1975, s. 49).
Pobudzenie u pacjenta dynamizmu, który jest potencjalnym „sensem” gdyż wyzwala akt twórczy, prowadzi do rozładowania nadmiernego napięcia, zaniepokojenia sobą, niezadowolenia z siebie, poczucia winy, wstydu w stosunku do siebie, nieprzystosowania pozytywnego; prowadzi do innego dostrzegania siebie i otoczenia. Dynamizm ten przełamuje obawy pacjenta przed tym, co jest w nim „inne”, nowe, a jednocześnie twórcze. Wymaga to od terapeuty penetrowania podświadomych sfer infantylnych w celu wyswobodzenia ukrywających się dziecięcych, pozytywnych inklinacji twórczych, ich magicznych i animistycznych tendencji.
Uruchomiony instynkt twórczy, który – moim zdaniem – wyprzedza często przejawy pobudliwości, wrażliwości, prowadzi do wyraźnego ujawnienia się dynamizmu „czynnika trzeciego” określanego przeze mnie jako „bunt”, który już sam jest przejawem aktu twórczego.
Uświadomienie sobie przez pacjenta istnienia tego „czynnika”, który, jak sądzę, narodził się dużo wcześniej (być może wspólnie z instynktem życia), jest etapem, w którym zaczyna się pełne i stałe przeżywanie przez niego cząstkowego sensu życia, w którym dostrzega on światło nadrzędnego sensu.
W tym momencie pacjent zaczyna odkrywać „własne dno”, „czuje” i „dotyka” i to nie przez pryzmat świata, ale bezpośrednio, „naocznie”, zaczyna również zwalczać swój lęk przed powolnym „byciem sobą”, „byciem niezależnym”, lęk który Otto Nauk – wybitny uczeń, a jednocześnie antagonista Zygmunta Freuda – nazwałby pierwotnym lękiem, wywołanym wstrząsem narodzin i separacją od matki (Romanowska-Łakomy 1980).
„Czynnik trzeci” K, Dąbrowskiego porównałam kiedyś (w jednym ze swoich artykułów) do tego co I. Pawłow i M. Bierdiajew nazwali instynktem swobody, a co określiłam źródłem pierwotnych potrzeb „osoby”, które stają po przeciwnej stronie potrzeb biologiczno-społecznych, po drugiej stronie freudowskiej „zasady-przyjemności”, a więc po stronie zwanej przez twórcę psychoanalizy „zasadą rzeczywistości”.
Poznanie zależności między „czynnikiem trzecim” a „zasadą rzeczywistości” wymaga głębokich studiów, wnikliwej analizy i syntezy teorii Z. Freuda i K. Dąbrowskiego.
Pewnym jest, że Z. Freud nazywając zasadę rzeczywistości popędem śmierci, popędem niszczycielskim, miał na uwadze „to”, co każe człowiekowi odwracać się od życia biologicznego i społecznego. W „czynniku trzecim” K. Dąbrowski widział zaś możliwości ludzkiego przekraczania środowiska wewnętrznego (popędów) oraz zewnętrznego, przekraczania cyklu biologicznego, typu psychologicznego, przekraczania rzeczywistości, możliwości „przejawiania się”, a więc „bycia” niezależnego biospołecznie.
Występuje tu wyraźnie motyw filozofii egzystencjalnej, która mówiła o ludzkim wychodzeniu (depasser) poza siebie samego lub wymieniony przez K. Jaspersa i G. Marcela motyw „bycia sobą” (Jaspers 1932, s. 35.).
„Bycie”, jakie przejawia się dzięki „czynnikowi trzeciemu”, różni się od „bycia” egzystencjalistów tym, że zmierza do przekraczania w kierunku tworzenia trwałych wartości – esencji. I tu K. Dąbrowski zbliża się do fenomenologii M. Schelera, który mówił, iż tylko „człowiek – o ile jest osobą – może, jako osoba ożywiona, wznieść się ponad siebie i współtworzyć istotności, idee, wartości, cele podporządkowane wiecznemu logosowi, wiecznej miłości, wiecznej woli” (Scheler 1966, s. 49).
To „coś” wiecznego, „co” wytwarza „czynnik trzeci”, a „co” jest podporządkowane logosowi, przekazywane jest dynamizmowi „identyfikacji”, który w psychoterapii rozwojowej pojawia się w etapie procesu wielopoziomowej zorganizowanej dezintegracji pacjenta. I dlatego szczególną troską terapeuta powinien otoczyć pacjenta w momencie wyraźniejszego pojawienia się u niego tego dynamizmu. Nieprawidłowe bowiem jego funkcjonowanie może zahamować postępujący proces terapii przebiegającej w myśl teorii dezintegracji pozytywnej, w której ustępowanie u pacjenta objawów chorobowych i włączenie go „na siłę”, w trybie natychmiastowym do normalnego życia nie jest najważniejszą rzeczą.
Wyobrażam sobie, że rola terapeuty nie polegałaby tu na wyręczaniu pacjenta w podejmowaniu decyzji, czy nawet sugerowaniu mu pewnych rozwiązań. Myślę, że terapeuta powinien nawet nieco zmniejszyć na tym etapie nadmierną gratyfikację potrzeb afilliacyjnych pacjenta, po to, aby uruchomić niezależne działanie, będące wynikiem wolnego wyboru.
Troska terapeuty o pacjenta przejawiałaby się tu raczej w uwalnianiu go od zależności od innych, a więc i od siebie, a następnie na mobilizowaniu go do walki o wybór i utrwalenie „siebie samego” jako osoby niezależnej, a więc do utożsamienia się z wywalczonymi przez jego „czynnik trzeci” pozytywnymi jakościami własnego „ja”. Terapeuta czuwa tu nad tym, aby nie nastąpiła u pacjenta nadmierna identyfikacja z innymi oraz identyfikacja z własnym „ja” negatywnym (z „niższym sobą”).
Wspólne poszukiwanie i wzmacnianie w terapii tego, co jest u pacjenta trwałe i pozytywne, zarówno tego, co odnosi się do przeszłości, teraźniejszości jak i przyszłości, stwarza szczególne warunki do prawidłowego przebiegu procesu identyfikacji, który wspierany czynnikiem trzecim daje pacjentowi szczególną okazję do doświadczania „sensu”.
Utożsamienie się z „sobą wyższym” odbywające się w procesie dezintegracji, dzięki dynamizmowi identyfikacji, przypomina przesłanki egzystencjalistów, którzy mówili, iż człowiek może być „czymś więcej niż jest”. Kazimierz Dąbrowski dodałby: czym nie jest teraz jego niższe „ja” oraz tym, czym jest jego „ja wyższe”, nic tylko w teraźniejszości, ale czym było w przeszłości i może być w przyszłości. I to „ja”, które pojawi się w aspekcie prospektywnym, jest tym „czymś więcej”, jak określali egzystencjaliści.
Wyraźnie zaś zbliża się K. Dąbrowski do egzystencjalizmu, gdy mówi, że identyfikacja człowieka ze śmiercią osoby bliskiej, jest identyfikacją z „sobą”, graniczącą z transcendencją, którą egzystencjaliści nazywają identyfikacją człowieka z „czymś więcej” niż on sam (Dąbrowski 1974, s. 84-85).
Rozwój procesu prawidłowej identyfikacji prowadzi do pojawienia się dynamizmu autopsychoterapii (który poza procesem terapii nazywa się samowychowaniem). Wchodzi tu pacjent w etap pełnego doświadczenia „sensu swego życia”, sensu nadrzędnego, następuje tu powolny proces integracji wtórnej, synonimu osobowości. Jest to moment krystalizowania się dojrzałej i pełnej samoświadomości, łączącej się z samooddziaływaniem i pozwalającej na odczuwanie „sensu”.
Świadomość jest bowiem tą jakością, która jest trwałą wartością (esencją) i którą M. Scheler uznał za istotnościową cechę człowieka. Jest więc sensem samym w sobie (Scheler 1966, s. 39-42). Dzięki pełnej samoświadomości pacjent dostrzega, wierzy i poddaje się pozytywnej dezintegracji, której próbuje sam nadawać kształt.
Przejście pacjenta do etapu pełnej autopsychoterapii, w której coraz mniejszą rolę odgrywa terapeuta, jest z wyboru świadomym aktem przekraczania (przez niego) zasady przyjemności, świadomego przeżywania cierpienia, bólu, lęku, dostrzegania w tych stanach wartości pozytywnych dla własnego rozwoju, a więc dostrzegania i sensu. Jest to chyba jednocześnie kryterium wchodzenia pacjenta (autopacjenta) na drogę rozwoju własnej osobowości.
Kroczenie po tej drodze, łączące się niejednokrotnie z zstępowaniem z niej, jest już etapem budowania osobowości poprzez włączenie do niej tych wartości, jakie wywalczył „czynnik trzeci”, a uformował dynamizm „identyfikacji”, wartości, które nazywa K. Dąbrowski esencjami (wspólną i indywidualną).
I tu warto zauważyć, jak wiele wspólnego mają te esencje z wyodrębnionymi przez M. Schelera w „osobie” ludzkiej sferami: intymną i społeczną, które podobnie jak esencja K. Dąbrowskiego są ze sobą sprzężone i równorzędne pod względem swej pierwotności (Scheler 1980).
Esencje osobowości powstałej w wyniku dezintegracji pozytywnej są trwałymi wartościami niezmiennymi, które w ideale osobowości stają się najważniejszymi jakościami człowieka.
Ideał osobowości pełni tu więc rolę Schelerowskiej osoby duchowej, autonomicznej wobec „witalno-psychicznej przyczynowości” (Scheler 1966, s. 47).
„Człowiek jako osoba witalna – mówi M. Scheler – niewątpliwie ślepa uliczka natury, jest jego kresem (…) jako możliwa istota duchowa(…) jest właśnie czymś innym niż uliczka ślepa, jest zarazem jasnym i wspaniałym z niej wyjściem” (Scheler 1925, s. 16-17).
Tym wyjściem ze ślepej uliczki dla twórcy ,,terapii przez rozwój” jest, mimo „trwogi i drżenia”, sprzęganie bólu ludzkiego z aktem twórczym, prowadzącym do narodzin wartości transcendentalnych, które są jądrem sensu istnienia ludzkiego i sięgają do sensu transcendentalnego.
Psychoterapia K. Dąbrowskiego, na wskroś humanistyczna, jest próbą dotarcia do bezpośredniego aktu doświadczenia fenomenu „sensu”, przez co jest jednocześnie pozytywną odpowiedzią na stawiane przez filozofów egzystencjalnych pytanie: czy istnieje sens życia – oraz praktyczną realizacją tego, co próbuje wyjaśnić swemu pacjentowi (poprzez analizę) psychoterapia egzystencjalna. Jest po prostu dowodem na istnienie sensu naszego życia.
Bibliografia:
Bergson H. (1919), Ewolucja twórcza, Warszawa
Dąbrowski K. (1979), Dezintegracja pozytywna, Warszawa
Dąbrowski K. (1974), Dwie diagnozy, Warszawa
Dąbrowski K. (1975), Osobowość i jej kształtowanie poprzez dezyntegrację pozytywną, Warszawa
Dąbrowski K. (1980), Psychoterapia przez rozwój, Warszawa
Dąbrowski K. (1981), Sens życia, jako rozwiązanie ludzkiej egzystencji. „Studia Filozoficzne”, nr. 4.
Jaspers K. (1932), Philosophie, t. II, Berlin
Jaspers K. (1954), Psychologie der Weltanschaungen, Berlin – Gottingen – Heidelberg
Jaspers K. (1978), Co to jest egzystencjalizm? w: R. Rudziński: Jaspers, Warszawa
Romanowska-Łakomy H. (1980), Prawidłowy rozwój potrzeby miłości i wolności, jako kryterium dojrzałości duchowej (Referat wygłoszony na Zjeździe Sekcji Ochrony Zdrowia psychicznego PTHP, grudzień).
Scheler M. (1925), Die Formen des Wissens un die Bildung, Bonn.
Scheler M. (1966), Die Stellung des Meschen im Kosmos, Bern – Monachium
Scheler M. (1980), Istota i formy sympatii, tłum. A. Węgrzecki, Warszawa
Scheler M. (1957), Phanomenologie und Erkenntnistheorie. Schriften aus dem Nachlass, t. X., Bern
Tatarkiewicz W. (1958), Historia filozofii, t. III, Warszawa
Węgrzecki A. (1975), Scheler, Warszawa
___________________
Artykuł ukazał się w kwartalniku internetowym Heksis (2010). Przedruk za zgodą autorki.