Lustro śmierci (Pamięci Prof. Kazimierza Dąbrowskiego)
Tadeusz Kobierzycki
„Ludzie młodzi nie wierzą w śmierć, bo znajduje się ona poza widnokręgiem ich młodości. Ludzie starzy boja się śmierci, tłumią myśl o niej. Pomaga im w tym instynkt samozachowawczy. Zbliżająca się śmierć własna napełnia lękiem, powoduje zaburzenia negatywne. Transcendentalizm śmierci wyraża się w przekonaniu, że związki przyjaźni i miłości pozostają wieczyste. Czy można być autentycznie przygotowanym do śmierci? Czy należy nas uczyć umierania? Musieliby to czynić mędrcy lub święci”.
Profesor Kazimierz Dąbrowski (1902-1980) był świadom zbliżającego się kresu swojego życia. Ostatnie dwa artykuły dla kwartalnika „Zdrowie Psychiczne”, wydawanego przez PTHP, poświęcił problematyce śmierci: „Reinkarnacja w sensie przychodzenia zmarłych z powrotem na ziemię jest błędna w rozumieniu doktryn dziedziczności i regeneracji. Nirwana jest nie do przyjęcia z punktu widzenia człowieka, jego dążeń i pragnień” – pisał. Żyjąc musimy radzić sobie z umieraniem nas samych. „Śmierć cząstkowa” jest bowiem czymś naturalnym, jest dynamizmem, który działa w mniejszym czy większym stopniu od początku naszego życia. Świadomość śmierci, rozpoznanie jej znaczenia pozwala życie potencjalizować, dynamizować, wyzwalać.
Profesor K. Dąbrowski zmarł tok temu, 26 listopada 1980 roku w Instytucie Kardiologii w Aninie. Uczony i patriota, który rozsławił imię Polski na innych kontynentach, światowy reprezentant humanistycznej psychiatrii, twórca ruchu higieny psychicznej w naszym kraju. Został pochowany na leśnej polanie w Zagórzu k. Warszawy. Tam gdzie zamierzał stworzyć (i stworzył) nowoczesny ośrodek dla ratowania dzieci zagrożonych chorobą psychiczną.
Śmierć jako rozstanie
Pierwszym zewnętrznym znakiem śmierci jest rozstanie, odejście, a także pożegnanie i osamotnienie. To są znaczenia śmierci, które skrywają i jednocześnie ujawniają jej dramat – twierdzi K. Dąbrowski, W wierszu „Cóż nam zostaje przy pożegnaniu…”. Rzeczywistością unaoczniającą role tych znaczeń jest – mogiła, grób. Śmierć wciela się w to, co pozostaje. Pozostają imiona śmierci – jej wszystkie negatywne i tragiczne znaczenia One są dla nas i są nasze. Nasze jest także to, co było. Śmierć się ujawnia, ale zrozumiała jest ona tylko w kontekście życia – gdy życie staje twarzą w twarz ze śmiercią. Ulegając jednostronnie jej negatywnym przejawem moglibyśmy bowiem uznać, że życie jest katastrofą umierania. Tylko umieraniem.
Życie zawiera w sobie śmierć i śmierć staje się mechanizmem życia, jego ukrytym motorem, czymś co nadaje mu sens. Człowiek może przezwyciężyć śmierć nie przez to, że jej nie uzna, ale przez to, że rozumiejąc fakt śmierci, nie uśmierca jej w swoich uczuciach. Kluczem do śmierci jest miłość. Człowiek nigdy by nie umarł, gdybyśmy tylko nauczyli się go kochać, nie zabijali przez niepamięć i obojętność, przez nieludzką zgodę na śmierć. Śmierć jest bowiem nieobecnością miłości. Człowiek możenie pozwolić umrzeć zupełnie drugiemu człowiekowi, jeśli tylko potrafi go kochać. Nawet wtedy, gdy stoi przy „osamotnionej mogile”.
Życie człowieka może być podtrzymane w żyjących, w ich niezgodzie, nieprzystosowaniu do negatywnych atrybutów śmierci – jej zewnętrznych oznak. Człowiek posiada przecież swój świat wewnętrzny, którego może udzielać zmarłym. Może znosić śmierć, gdyż dysponuje nieograniczonymi mocami przyjaźni , wielkimi siłami tęsknoty. Może śnić, potrzebować i ożywiać bliskich nie tylko w świecie ukrytym wewnętrznym, ale także w świecie jawnym zewnętrznym.
Miłość i cierpienie ożywiają to, co wydaje się martwe – przypomina w wierszu „Cóż na pozostaje przy pożegnaniu” – K. Dąbrowski. Człowiek jest poprzez miłość zakotwiczony w nieskończoności i tylko poprzez miłość może być nieskończony. Ale miłość w człowieku jest zagrożona. Śmiercią miłości jest obojętność, niewrażliwość na drugiego człowieka. Taka śmierć towarzyszy miłości nieustannie.
Śmierć jako transformacja
„Jest coś pociągającego w śmierci” – pisze K. Dąbrowski w wierszu pod tym samym tytułem. Śmierć jest rozpadem, który nie jest jednak zaniknięciem człowieka. Jest jego podniesieniem. Rozpada się bowiem to, co niższe – biologiczne, fizyczne. Dokonuje się odzwierzęcenie. Następuje powolny , ale rosnący bezwład różnych organów, funkcji, które przynależą do zwierzęcej sfery człowieka. Ścierają się organy życia, trawienia, nie można już pokazywać zębów „resztek drapieżcy”.
Proces rozpadu wydaje się konieczny dla ujawnienia wyższej sfery człowieka – rozpad niższego, nastepuje ku pociesze człowieka. Rozpacz fizjologiczna, którą wtedy przeżywamy jest niezbędna dla naszego uczłowieczenia. W fizycznej słabości doskonali się nasza siła duchowa. Agresja staje się niepotrzebna, niknie. Słabną popędy i postawa pożerania innych. Ipostawa pożerania samego siebie. Życie nie sprowadza się już do żucia. Sfery żucia, agresji, pożądania obejmuje śmierć, która prowadzi je do upadku. Nie jest to jednak upadek człowieka. Dopiero na tym etapie rozwoju – w miejscu tego fizycznego upadku powstaje człowiek prawdziwy – twierdzi K. Dąbrowski. Następuje przekształcenie natury ludzkiej, przeistacza się istota człowieka.
To przeistoczenie człowiek stwierdza wtedy, gdy wzrok inaczej działa i „inne widzim obrazy”. Ten błysk światła, który widzimy w kulminacyjnym momencie własnego fizjologicznego upadku. Pozwala człowiekowi się podnieść i pójść gdzie indziej, ponad-poprzez – w przestrzeń miłości, w marzenia, ponad chmury. Opuszczając jazgot i zgiełk świata może wybrać światło łagodne – zmierzchy i brzaski. A także trwałość uczuć i trwałość natchnienia. W ten sposób buduje swoją tożsamość. Jest ona innością, która wyłania się z upadku, z „cząstkowej śmierci”. Życie staje się wtedy – zapatrzeniem, w inność, Wymaga odwrócenia się od schematu, który czyni człowieka rzeczywiście martwym. I bezosobowym, nieindywidualnym. Inność czyni go sobą. Gdy to spostrzega i przeżywa, rodzi się naprawdę jako osoba. I umiera jako egzemplarz.
Śmierć jako nadzieja
Lęk, rozpacz, agonia – K. Dąbrowski nie odrzuca takiej interpretacji przybliżania się do śmierci. Dostrzega jednak wyższy sens śmierci. Długotrwała rozpacz i agonia tężeje, krystalizuje się sztywnieje i wtedy „w śmierci umiera”. Wtedy śmierć jest wybawieniem od lęku, rozpaczy, agonii, gdyż je przezwycięża, a więc znosi cierpienie człowieka. Może być także inaczej – „Są bowiem takie agonie, lęki i rozpacze, które nie ustają w trwaniu ani mocy- przekraczają siebie aby odnaleźć siebie”. Przekraczają zatem także śmierć.
Człowiek znosi śmierć wtedy, gdy kocha: odnajduje siebie w przedmiotach, krainach, które nade wszystko wielbi i kocha. Odnajduje się w szaleństwach i dziwacznościach, którym się oddaje. Musi to być miłość i szaleństwa wielkie, które dotykają nieskończoności. Tylko wtedy śmierć może się cofnąć. Wielkie czyny i wielkie uczucia trwożą śmierć. Mogą spowodować, że „śmierć sama popadnie w chorobę, w psychozę, w rozpacz, w szaleństwo”.
Cofnięcie się śmierci może dokonać się tylko w zrywach samoprzekraczania, w pasjach nocy i samotności. W takich momentach uchyla się zasłona zakrywająca nieskończoność, a człowiek poznaje prawdę niemożliwości, która wymknęła się spod kontroli śmierci. Aby ją poznać potrzebne jest jednak życie człowieka, który nie lęka się cierpienia. A ponad wszystko potrzebna jest odważna miłość, która nie boi się samotności i jedyności. Nie boi się człowieka i samej siebie, nie boi się śmierci.
Śmierć jako horyzont
Czym innym jest śmierć człowieka, a czym innym jest sama śmierć. Jest ona nieskończoną tak jak życie – dowodzi K. Dąbrowski. Śmierć człowieka w człowieku znosi sama siebie. Tak więc poprzez śmierć człowieka i w samej śmierci objawia się jej nieśmiertelność. Na czym więc polega dramat umierania? Śmierć ujmowana przez myślenie nie zna dramatu. Za pomocą mysli możemy bowiem konstruować dowolne sensy śmierci. Myślom to nie przeszkadza. Dramat rozgrywa się w uczuciach człowieka, w jego przeżyciach, w zderzeniu ze światem.
Narodziny są wydaniem człowieka na świat. Jego życie, osobowość wymaga ukształtowania, które jest procesem i nieustannie powtarza relację negowania świata i samego siebie. Poprzez te negatywne akty człowiek siebie formuje i buduje. Jego pierwotna obcość i pierwotna samotność może przekształcić się w obcowanie z innymi i w samodzielność. Zniesienie obcości i samotności jest zadaniem, którego człowiek często nie umie wykonać. Trud istnienia staje się wtedy zwierciadłem śmierci, zwłaszcza gdy wyobcowanie i samotność prowadzą do cierpienia i samobójstwa.
Doświadczenie obcości i samotności w świecie, poszukiwanie sensu życia i znoszenie lęku przed śmiercią, kazało człowiekowi szukać różnorodnych sposobów na to, aby poczuć się w pełni sobą. Ujawnić tajemnice człowieka miała filozofia na drodze poznania. Teologia – w transcendencji, Etyka – w hierarchii wartości, Ekonomia – w technice pracy, Kultura – w rytuale ustalającym jakiś wspólny porządek życia.
Uzależniony od fałszu człowiek boi się jeszcze bardziej. Sam oddaje się w niewolę środków, gubiąc cel, godność, osobowość. W ten sposób łagodnie i przyjemnie umiera. Staje się istnieniem „bez twarzy”, zagubionym w cywilizacji samotności i śmierci. Co robić, aby go wyzwolić, ocalić przed degradacją? K. Dąbrowski wskazuje swoich licznych pracach różne wymiary śmierci, różne jej poziomy, których znacznie trzeba umieć odkryć i przeżyć, aby móc podporządkować je życiu. Aby móc budować cywilizację życia, która nie fałszuje znaczenia śmierci. Nie pomniejsza jej i nie powiększa. Śmierć nie może być używana jako instrument degradacji człowieka. Owszem może być stroną jego godności i źródłem wielkości. Lęk przed śmiercią jest bowiem nieprzebranym źródłem twórczości, która przekracza śmierć i buduje człowieka od wewnątrz, przywracając mu autonomię i wolność.
Autonomia i wolność są warunkami przezwyciężania samotności i lęku poprzez twórczość, która staje się dialogiem z samym sobą. Zdolnością do wyjścia na zewnątrz. Sposobem samoprzekroczenia. Dialog z samym sobą jest formą samoupodmiotowienia i uzdolnieniem do uprzedmiotowienia własnego lęku i własnej samotności. Dialog z sobą jest początkiem przezwyciężania lęku przed śmiercią. Jest jej przekraczaniem. Tak jak rozmowa jest przekraczaniem milczenia, które jest jednym z wymiarów śmierci.
Brak zdolności do rozmowy z samym sobą spycha w samotność i czyni nas obcymi dla nas samych. Jest to radykalna samotność – samotność samotna i szczególna obcość wobec siebie. Człowiek przeżywając ją jest „blisko” śmierci. Życie jest więc zawsze „lustrem śmierci”, w którym przegląda się nasz lęk i nasza samotność. Zobaczyć życie w tym lustrze można w chwili rozmowy z samym sobą i w miłości, która buduje wspólnotę w milczeniu.
Tadeusz Kobierzycki
PTHP
Druk w: Student nr 25 , Kraków 1981 (3.XII)