Interdyscyplinarna tożsamość naukowa

Michał Polański

Ki Sing-tsy hodował dla króla koguta do walk kogucich. Gdy po dziesięciu dniach zapytano go, czy kogut już może stanąć do walki, odpowiedział: „Jeszcze nie. Jest jeszcze próżny, wyniosły i pewny siebie”. Gdy po następnych dziesięciu dniach znów go zapytano o to samo, odpowiedział: „Jeszcze nie. Jeszcze odpowiada na głos i widok innych kogutów”. Gdy po dalszych dziesięciu dniach znów go zapytano, odpowiedział: „Jeszcze nie. Jeszcze patrzy groźnie i jest pełen wigoru”. Gdy zaś znów po dziesięciu dniach zapytano go, odpowiedział: „Już jest gotów. Gdy inne koguty pieją, nie powoduje to w nim żadnej zmiany. Gdy mu się przyjrzeć, wygląda jak kogut zrobiony z drewna. Jego istota jest całkowita. Inne koguty nie ważą się mu stawiać czoła, lecz odwracają się i uciekają od niego.

(Zhuangzi XIX/8)((E. Baka, DAO bohatera. Idea samorealizacji w chińskich wewnętrznych sztukach walki, Zakład Wydawniczy NOMOS, Kraków 2008, s. 8.))

Każda dziedzina nauki rości sobie prawo do określonego obszaru badawczego i znajdujących się w jego obrębie problemów. Dysponuje również zakumulowanym dorobkiem metodologicznym oraz bazą faktów i teorii składającą się na pewien zasób wiedzy, akceptowany w całości lub w części przez poszczególnych badaczy z danej dziedziny. Młodym adeptem danej dziedziny staje się człowiek dysponujący określonymi doświadczeniami, wywodzący się z różnych kręgów i środowisk, niekiedy z wielu silnie oddziałujących kręgów naukowych, mający często wielu mistrzów i wiele autorytetów, dysponujący dobrze ugruntowaną w literaturze wiedzą naukową, powszechnie znaną wiedzą ogólną oraz osobistymi przemyśleniami, mający swoje nierzadko uzasadnione i dojrzałe plany, aspiracje i oczekiwania. Nie jest zatem obojętnym dla jego rozwoju, samoświadomości i poczucia koherencji to, kto będzie, na dalszych etapach rozwoju, wpływał na kształt jego sposobu widzenia rzeczywistości. Na szczególną krzywdę narażeni są w tym wypadku ci, którzy mieli wielu mistrzów, gdyż koncentrując się na jednej dziedzinie, w kontakcie z twardą, niekiedy małostkową (nie mylić z sumienną i drobiazgową) jednostką, myślącą kategorycznie i wąsko, nie mają szans – zwłaszcza, gdy zajmuje ona wyższą pozycję w hierarchii społecznej i naukowej niż młody adept tej dziedziny. To poczucie krzywdy i trudność w artykułowaniu racji na bazie argumentów z różnych powodów niedostępnych poznawczo przedstawicielom danego środowiska, może wynikać z większej wrażliwości, trudności wyjaśnienia w kilku słowach całej perspektywy i wszystkich argumentów oraz ogniw łańcucha wnioskowania, które składają się na taki a nie inny sposób widzenia danego problemu, a niekiedy nawet sposób myślenia. Konieczne jest wówczas wypracowanie różnych strategii umożliwiających adaptację do środowiska, którego częścią się stajemy i na które chcielibyśmy wywrzeć wpływ ze względu na nową wartościową perspektywę, którą wnosimy, do czego nie tylko mamy prawo, ale wręcz moralny obowiązek wobec kultury, znajdującej się w jej obrębie nauki oraz społeczeństwa. Ważne jest jednak, by decydując się na taką własną drogę w środowisku naukowym, nauczyć się wszystkich reguł rządzących w tym środowisku i przestrzegać ich, ponieważ, żeby łamać reguły, to najpierw trzeba je znać, a nie zachowywać się „jak słoń w składzie porcelany”. A zatem, by takiej niezręczności i niezgrabności intelektualnej uniknąć, należy starać się o to, by dla innych być osobą rzetelną, wiarygodną i godną zaufania, raczej powściągliwą w formułowaniu sądów i ocen, ale także w wyrażaniu przekonań, co do których słuszności skądinąd jesteśmy pewni. Sfera idei jest szczególnie wrażliwym wymiarem ludzkiego doświadczenia i trzeba traktować ją z należytym szacunkiem oraz dbałością o panujący w niej ład i formę. Należy zatem swoją wiedzę i przekonania popularyzować, mając jednocześnie na uwadze kwestie konsekwencji etycznych ujawnienia takiej wiedzy i poglądów, możliwości intelektualne i przygotowanie rozmówców oraz czysto psychologiczną wrażliwość np. świadomość tego, że potencjalnie narażamy rozmówcę na dysonans poznawczy lub lęk przed dezintegracją własnej perspektywy. W przypadku bardzo wąsko myślących jednostek możemy wręcz wywołać dekompensację neurotyczną, a więc przejściową dezintegrację osobowości, a w przypadku jednostek głębiej zaburzonych, co się w środowisku naukowym rzadziej zdarza, ale nie można wykluczyć przypadków wybitnych jednostek o wyjątkowo niedojrzałej osobowości, a w świecie dorosłych ludzi, którym rządzą dość surowe prawa taki scenariusz jest bardziej prawdopodobny, może to się skończyć dekompensacją psychotyczną lub wręcz psychozą. Można mieć również do czynienia z całym szeregiem innych form obron i zaprzeczeń u naszych rozmówców tj. obronność percepcyjna czy też lęk przed utratą autorytetu lub twarzy, co jest szczególnie ważne w kulturach kolektywistycznych, męskich i o dużym dystansie władzy w rozumieniu klasyfikacji kultur Geerta Hofstede((G. Hofstede, G. J. Hofstede, M. Minkov, Kultury i organizacje, Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne, Warszawa 2011.)). Używając bardziej psychoanalitycznych kategorii mechanizmów obronnych, można powiedzieć, że osoby dojrzalsze, zwykle będą dostosowywać się do nowego, ciekawszego, mądrzejszego, pełniejszego punktu widzenia((Osoby takie, gdy są uznane w środowisku, a jednocześnie odpowiedzialne, szukają jednocześnie korzystnych, ale i realistycznych, dla całego środowiska rozwiązań, wynikających z przyjęcia nowej perspektywy i odrzucenia nieadekwatnej starej, jednocześnie minimalizując wszelkie negatywne konsekwencje przyjęcia nowego porządku, a jednocześnie szukając tego, i wzmacniając to, co w nim dobre i wartościowe dla nauki i tych, którzy są zarówno jej adeptami, jak i luminarzami, by wspierać postęp, nie niszcząc przy tym relacji międzyludzkich i struktur formalnych, w których obrębie tworzona jest wiedza.)), wykorzystując do łagodzenia skutków dla własnej samooceny poczucie humoru lub sublimując problem, bardziej neurotyczni lub przejściowo neurotyczni (o nasilonych tendencjach neurotycznych w chwilach wyjątkowego napięcia, stresu, w okresach wzmożonego wysiłku intelektualnego i emocjonalnego) mogą reagować wyparciem, zawieszając niejako testowanie rzeczywistości, a jeszcze inni mogą w ogóle stosować mechanizmy obronne, takie jak zaprzeczanie, negując zupełnie napływające informacje. Nie można mieć za złe nikomu, że nas nie rozumie i jest nieufny. To na nas ciąży obowiązek popularyzacji naszej osobistej wiedzy i doświadczeń. Badacz, który podejmuje trud interdyscyplinarności na styku, na którym jest pionierem, ma wielu mistrzów, ale również sam staje się mistrzem w zupełnie nowej dziedzinie – proces ten, stawania się samemu mistrzem ma również wymiar terapeutyczny – integruje nasze rozdarte pomiędzy różne światy Ja, czyniąc nas samych dla siebie bardziej zrozumiałymi, przez co mającymi większy potencjał do komunikowania siebie innym jako spójną, głęboką, złożoną jednostkę. Rozwijając się w taki sposób można na początku przysporzyć sobie wielu zmartwień i wielu wrogów, ale również wielu ekscytujących chwil świadomości bycia pionierem oraz licznych przyjaciół – często wśród tych, których głos został kiedyś zagłuszony, którzy zostali stłamszeni przez reguły gry wygodne dla twardej i mniej rozumnej większości, ponieważ rację mają zwykle silniejsi – silniejsi w mowie lub w piśmie, a niekiedy w rękach lub grupie. Gdy pewien sposób myślenia, patrzenia na świat zasiejemy w świadomości odpowiedniej liczby osób, stanie się on ogólnodostępną perspektywą charakterystyczną dla całego środowiska i o to właśnie je wzbogacamy. Ważne jest jednak to, jak zaczniemy funkcjonowanie w danym środowisku, od jakiej strony damy się na początku poznać. Można tutaj posłużyć się modelem zależności od ścieżki, zgodnie z którym „szczególnie duży wpływ na przebieg danego procesu wywierają wydarzenia, które zaistniały w jego wczesnej fazie”((K. Kuciński, Istota nauk ekonomicznych, W: K. Kuciński (red.). Metodologia nauk ekonomicznych, Dylematy i wyzwania, Difin, Warszawa 2010, s. 41.)), a zatem szczególnie ważne jest, tak jak w grze w szachy otwarcie lub tzw. pierwsze wrażenie, to, jak zostaną rozdane karty wtedy, kiedy jeszcze są na etapie tasowania, tak jak w grze w ruletkę, gdy można do pewnego momentu obstawiać zakład, gdy już kulka została wprawiona w ruch, ale następuje moment, w którym krupier mówi „no more bets”. Potem nasz wizerunek utrwalany jest przez oczekiwania i interesy, które odnoszą się do tego, jakie zrobiliśmy wrażenie, przez co mądrość polega na tym, by być zawsze spójnym – nie deklarować czegoś, czego nie jesteśmy w stanie zrobić lub nie sprawiać wrażenia, że zdolni jesteśmy do czegoś, do czego tak naprawdę zdolni nie jesteśmy. Jest to również przestroga dla tych, którzy nie zadbają o właściwą wycenę własnej pozycji i kompetencji, gdyż jeżeli w zbyt późnej fazie konstytuowania się naszej tożsamości i wizerunku w nowym środowisku będziemy próbowali pokazać nieznaną dotąd twarz, niespodziewane umiejętności, to może być trudno przekonać innych do zmiany sposobu myślenia o nas lub będzie się to wiązało z pewnym kosztem – np. utratą wiarygodności lub okazaniem się mało kompetentnym społecznie. Wydarzenia i fakty bowiem, które pojawią się w zbyt późnej fazie procesu tworzenia się tożsamości naukowej, mogą okazać się niewystarczające do zmiany wizerunku, ponieważ na tym etapie proces „staje się (…) mało elastyczny, co «zamyka go w ścieżce»”((Ibidem, s. 41.)), ponieważ „jego zmiana staje się niemożliwa, bo zbyt dużo kosztuje i narusza zbyt wiele różnych interesów”((Ibidem, s. 41.)). Oczywiście koncepcja zależności od ścieżki dotyczy wielu różnych procesów, z różnych obszarów i różnych klas, jednak w porównaniu z innymi domenami zastosowania tej teorii, problem rozwoju jednostki w określonym środowisku jest dość prostym przykładem możliwości zastosowania tej koncepcji.

Rozpoczynając pionierską przygodę lub podejmując próbę wejścia na kolejny szczyt, warto pamiętać o pewnych zasadach. Przykładem może być lista zasad sformułowanych przez Barona de Rotschilda w 1911, skierowanych do młodych ludzi, którzy chcieli zostać przyjęci do pracy w banku((Das ABC der Verhaltensregeln von Baron de Rotschild. Manager Magazin (Deutschland) 10/2012, s. 34.)):

1. Attend carefully to the details of your business.
2. Be prompt in all things.
3. Consider well, then decide positively.
4. Dare to do right, fear to do wrong.
5. Endure trials patiently.
6. Fight life’s battles bravely, manfully.
7. Go not into the society of victims.
8. Hold integrity sacred.
9. Injure not another’s reputation or business.
10. Join hands only with the virtuous.
11. Keep your mind from evil thoughts.
12. Lie not for any consideration.
13. Make few acquaintances.
14. Never try to appear what you are not.
15. Observe good manners.
16. Pay your debts promptly.
17. Question not the veracity of a friend.
18. Respect the counsel of your parents.
19. Sacrifice money rather than principle.
20. Touch not, taste not, handle not intoxicating drinks.
21. Use your leisure time for improvements.
22. Venture non upon the threshold of wrong.
23. Watch carefully over your passions.
24. ’Xtend to everyone a kindly salutation.
25. Yield not to discouragement.
26. Zealously labour for the right and success is certain.
1. Starannie zajmuj się szczegółami swojego biznesu (interesu).
2. Bądź szybki we wszystkich sprawach.
3. Rozważaj dokładnie, potem decyduj pozytywnie.
4. Staraj się postępować właściwie, obawiaj się niewłaściwego postępowania.
5. Znoś problemy ze spokojem.
6. Tocz życiowe bitwy odważnie, mężnie.
7. Nie przystępuj do społeczności ofiar.
8. Traktuj prawość jako świętość.
9. Nie szkodź czyjejś reputacji lub interesom.
10. Podawaj rękę tylko cnotliwym.
11. Trzymaj swój umysł z dala od złych myśli.
12. Nie kłam pod żadnym pozorem.
13. Zawieraj mało znajomości.
14. Nigdy nie udawaj kogoś, kim nie jesteś.
15. Obserwuj dobre maniery.
16. Spłacaj długi szybko.
17. Nigdy nie kwestionuj wiarygodności swoich przyjaciół.
18. Szanuj rady swoich rodziców.
19. Poświęć raczej pieniądze, niż zasadę.
20. Nie dotykaj, nie próbuj, nie trzymaj napojów alkoholowych.
21. Swój wolny czas wykorzystuj na samodoskonalenie.
22. Nie podejmuj przedsięwzięć na progu złego.
23. Bądź ostrożny w tym, czym się pasjonujesz.
24. Okazuj każdemu miły gest na powitanie.
25. Nie dawaj się zniechęcić.
26. Gorliwie pracuj na rzecz dobrego, a sukces jest nieunikniony.

1. Wybór własnej drogi

Z psychologicznego punktu widzenia ważne jest jednak to, jacy jesteśmy i jacy możemy być, by stawać się takimi, jakimi możemy i chcemy się stać. Można wybrać kilka dróg, z czego zasadniczo można mówić o dwóch – łatwej lub trudnej. Łatwiejszym sposobem na rozwój osobisty w świecie nauki jest stawanie się repliką naszego promotora lub innego mentora, trudniejszą drogą natomiast jest proces poszukiwania własnej drogi, własnej tożsamości, podążając tropem tego, co lubimy, co nas ciekawi, co pobudza nas do myślenia i inspiruje, tego, co jest dla nas tajemnicą, którą chcemy rozwikłać. Jeżeli bliższe naszemu sercu są emocje towarzyszące odkrywaniu nieznanych lądów, rozwiązywaniu trudnych problemów, tworzeniu nowych idei i koncepcji, wyjaśnianiu rzeczywistości w zupełnie nowy, odmienny sposób od tego, jak robili to nasi poprzednicy i robią to nasi koledzy, lepiej pójść drogą trudną, a więc pełną wewnętrznych napięć i konfliktów, niekiedy poczucia pustki emocjonalnej z powodu odrzucenia, niezrozumienia i braku akceptacji ze strony innych, ale twórczą i odkrywającą przed nami nowe znaczenia i wartości. Człowiek może zaadaptować się do wielu nowych sytuacji, a intensywnie trenowany, może nawet przywyknąć do stanu permanentnej zmiany. W obecnych, przełomowych czasach, niezależnie od tego, jaką drogę się wybierze, jest to droga zmian. Lepiej zatem iść drogą pioniera i lidera, niż szukać swojego miejsca w szeregu, który stale zmienia swoje układy i formacje. Istnieją jednak pewne ograniczenia i powody, dla których różni ludzie, wybierają różne drogi. Dla jednych są one ciekawą możliwością, ale dla innych koniecznością. Im wcześniej zdamy sobie sprawę z tego, jacy naprawdę jesteśmy, tym szybciej wybierzemy właściwą drogę. Celem badacza, który wyrasta z dwóch odrębnych dziedzin nauki i chce odnaleźć się na styku dwóch dziedzin, powinna być próba integracji własnej podwójnej, potrójnej lub niekiedy wielokrotnej tożsamości, poszukując nowej, pełniejszej formy, by nasze oblicze nie wymykało nam się spod kontroli, lecz było zależne od naszej woli. Ważna jest też kwestia wartości, które leżą u podłoża sposobu myślenia badaczy wywodzących się z różnych dziedzin. Gdy reprezentujemy jednocześnie dwie dziedziny (a może nawet więcej), warto znaleźć bardziej ogólne zasady, których możemy się trzymać lub poszukać tego, co te dwie dziedziny łączy i tam, na tym styku wyodrębniać nowe pola, metody i podejścia, mając na względzie to, co z tych dwóch perspektyw da się ze sobą pogodzić, nie zapominając o tym, że można z czasem wskazywać reprezentantom wyłącznie jednej z perspektyw to, czego nie są w stanie dostrzec, nie mając tego, co wzbogaca nas od strony tej tożsamości, która jest tym osobom niedostępna. Ważne jest również zdanie sobie sprawy z tego, że dla osób mało twórczych, stroniących od refleksji natury ogólnej i abstrakcyjnej, może być to droga niebezpieczna, ponieważ w procesie podążania dwiema różnymi drogami, może taka osoba nie zauważyć, kiedy te drogi się rozjeżdżają, kiedy odmienne perspektywy się ze sobą kłócą, aż wreszcie, kiedy mogą narodzić się konflikty wewnętrzne lub konflikty międzyludzkie wynikające z naszego sposobu myślenia.

2. Pobudliwość intelektualna jako zasób

Do tego, by wytworzyć nową tożsamość konieczna jest zatem pewna wrażliwość, skrupulatność, czy pobudliwość intelektualna w rozumieniu Kazimierza Dąbrowskiego((Por. K. Dąbrowski, Dezintegracja pozytywna, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1979.)), którą można potraktować jako warunek konieczny. Kazimierz Dąbrowski (polski psycholog i psychiatra) był zdania, że do prawidłowego rozwoju, człowiek potrzebuje określonych dynamizmów rozwojowych, których siła uwarunkowana jest różnymi rodzajami pobudliwości. Do najważniejszych tego typu dynamizmów można zaliczyć pobudliwość uczuciową, intelektualną i wyobrażeniową, które mają najsilniejszy wpływ na jednostkę((Por. M. M. Piechowski, Zdrowie psychiczne jako funkcja, W: K. Dąbrowski (red.), Zdrowie psychiczne, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1981, 108-109.)). Można powiedzieć, że zmienne te stanowią również pewien bufor dla swoistego potencjału zdrowia psychicznego. Jeżeli przyjąć, że na życie jednostki składa się ciąg sprzeczności i konfliktów, którym musi ona stawić czoła, które zmuszona jest rozwiązać lub z którymi musi sobie poradzić, to potrzebne jest do tego odpowiednie przygotowanie i wyposażenie intelektualne jednostki oraz konieczna świadomość, by temu zadaniu podołać. Jeżeli założy się, że podstawowym narzędziem, które można wykorzystać realizując to zadanie jest rozum, to można odwołać się do metody dialektycznej (dialektycznego wyjaśnienia rzeczywistości), która zgodnie z definicją Kazimierza Kucińskiego „polega na tym, że rozpatruje się badany podmiot (lub zjawisko), biorąc pod uwagę wszystkie jego uwarunkowania, jego zmienność w czasie oraz identyfikując sprzeczności rozwojowe”((K. Kuciński, Przedmiot nauk ekonomicznych, W: K. Kuciński (red.). Metodologia nauk ekonomicznych, Dylematy i wyzwania, Difin, Warszawa 2010, s. 57.)). Metodzie dialektycznej polegającej na wyjaśnieniu dialektycznym, odpowiada poznawczo myślenie dialektyczne (postformalne), które definiuje się jako „myślenie oparte na zasadach dialektyki, sprowadzające się do formułowania w myśleniu tez i antytez, oraz ich późniejszego syntetyzowania, które może być podstawą sformułowania kolejnej tezy, a dla niej stosownej antytezy itd.”((E. Nęcka, J. Orzechowski, B. Szymura (red.), Psychologia poznawcza, ACADEMICA Wydawnictwo SWPS/Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006, s. 641.)). Pamiętając, że zdolność i zarazem potrzeba różnicowania różnorakich bodźców o charakterze intelektualnym, wyobrażeniowym i uczuciowym((Por. M. M. Piechowski, op. cit., 108-115.)), odpowiadająca odpowiedniej konstelacji pobudliwości, jest ważnym składnikiem potencjału zdrowia psychicznego, który stanowi ważny element tłumaczący charakter i dynamikę rozwoju psychicznego jednostki, wedle koncepcji dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego((Por. K. Dąbrowski, op. cit., s. 34-36.)), gdzie osobowość stanowi zarówno cel, jak i rezultat swoistej kaskady takich dezintegracji, które mają pozytywny dla rozwoju jednostki finał. Proces ten umożliwia refleksyjne zorganizowanie całego systemu wartości, celów, oraz różnego rodzaju przekonań o różnym charakterze ogólności na nowo, wyznaczając nowe możliwości przystosowawcze jednostki, która adaptuje się coraz szybciej i coraz lepiej, zachowując pewne niezmienne wartości i standardy lub je ulepszając, zwiększając tym samym z jednej strony poziom i jakość kontaktu z rzeczywistością, który można określić zarówno przez syntonię z otoczeniem, o której pisał swoją drogą Antoni Kępiński, jak również przez zrozumienie tej rzeczywistości i otoczenia społecznego.

3. Rola myślenia abstrakcyjnego

Ważna jest również umiejętność porządkowania tego, co pod wpływem tej pobudliwości intelektualnej powstaje w umyśle, a więc zdolność do abstrakcyjnego myślenia, gdzie abstrahowanie to „wyróżnianie w grupie obiektów pewnych cech przy pominięciu pozostałych (w oderwaniu od nich)”((E. Nęcka, J. Orzechowski, B. Szymura (red.), op. cit., s. 103.)), gdzie pomijane są cechy uznane z pewnego punktu widzenia lub kryterium za nieistotne, a zwraca się uwagę na to, co w tym ujęciu powinno uznać się za istotne. W szerszym ujęciu myślenie abstrakcyjne można potraktować jako ogólną zdolność tworzenia różnorakich kategorii myślowych o różnym stopniu ogólności i ostrości, gdzie te same elementy mogą w różnym stopniu przynależeć do różnych kategorii i być powiązane relacjami tak, by ta czasowo trwała struktura lub pewien potencjał, odpowiadały jak najlepiej rzeczywistości oraz temu, w jakim tempie się ona zmienia. Myślenie ogólne, abstrakcyjne jest bowiem przejawem ekonomii myślenia, a więc zdolności do myślenia oszczędnego z punktu widzenia zasobów energetycznych całego organizmu.
Struktura hierarchiczna, relacyjna i sieciowa pojęć, umożliwia szybkie poruszanie się po sieci semantycznej, przeszukiwanej według określonego kryterium, ogranicza jednocześnie niepotrzebną redundancję modułów i struktur odpowiadających za różne funkcje psychiczne, a więc na przykład oszczędne wykorzystywanie zasobów pamięci, gdyż relacje i odpowiadające im połączenia mózgowe pozwalają na przechowywanie pewnych informacji w postaci jednostkowej, gdzie ta sama informacja przynależy do różnych kategorii, przez co nie jest kodowana wielokrotnie i przechowywana oddzielnie w zależności od kontekstu, sytuacji, przedmiotu myślenia itd. Można posłużyć się również inną kategorią, jaką jest refleksyjność. Wedle ujęcia Ellen Langer na refleksyjność składają się takie inklinacje poznawcze, jak otwartość na nowe informacje, tworzenie nowych kategorii, przyjmowanie większej liczby punktów widzenia, kontrola kontekstu oraz dłuższy czas przeznaczony na przetwarzanie informacji kosztem orientacji na rezultat((E. J. Langer, Mindfulness, Da Capo Press Cambridge, MA 1989, s. 63-75.)), o czym sama autorka koncepcji refleksyjności pisała w następujących słowach: „refleksyjność uważam za swoiście manifestowany stan gotowości i żywej świadomości. Ogólnie refleksyjność przejawia się w aktywnym przetwarzaniu danych, odznaczającym się poznawczym różnicowaniem: tworzeniem nowych kategorii i rozróżnień. Tworzenie rozróżnień umożliwia tworzenie nowych kategorii i vice versa. To, co zostało wyróżnione, może zostać uznane za ważne lub błahe, ale zawsze w następstwie świadomej pracy myślowej. Refleksyjność można określić jako tworzenie (zauważanie) wielu perspektyw czy uświadamianie sobie kontekstu. Jednostka w tym stanie różnicując świat zewnętrzny, coraz bardziej różnicuje własne możliwości. Cała angażuje się w tworzenie”((E. J. Langer, Problemy uświadamiania. Konsekwencje refleksyjności i bezrefleksyjności (s. 137-179). W: T. Maruszewski (red.). Poznanie, afekt, zachowanie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993.))

4. Rola dyscypliny intelektualnej

Niestety wspomniane wcześniej właściwości tj. wrażliwość i myślenie abstrakcyjne nie są wystarczające, ponieważ oprócz potencjału do szybkiego różnicowania rzeczywistości, sytuacji, przejawiania się w naszych postawach i postawach innych ludzi określonych wartości i schematów właściwych dla różnych ról społecznych, musi być dokonywany stale i sumiennie wysiłek integracyjny, o którym pisał na przykład Antoni Kępiński, który jego zdaniem jest tym, co różni geniusz od szaleństwa((Por. A. Kępiński, Schizofrenia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009, s. 214, 218. Warto rozważyć również coś, czego Antoni Kępiński być może z racji zbyt teatralno-cybernetycznego punktu widzenia nie brał pod uwagę, a mianowicie to, że choć wydawałoby się, że zawsze lepiej być spójnym i uporządkowanym, to jednak, biorąc pod uwagę kwestię przystosowania, czasem nadmierne uporządkowanie może być dla innych zagrażające, przez co paradoksalnie jest nieadaptacyjne, bo skazuje nas na bycie ofiarą niechęci i wrogości innych, wyrażanej w postaci stereotypów, etykiet itd.)). Za takim wysiłkiem musi stać odpowiednia motywacja, którą może być na przykład ciekawość poznawcza, ale również orientacja allocentryczna, a więc robienie czegoś dla innych, w zgodzie z innymi – tak, by przynosić temu otoczeniu korzyść, być jemu potrzebnym, co zwrotnie napędza motywację do działania poprzez otrzymywane zachęty i wzmocnienia.

5. Potrzeba dystansu wobec własnych refleksji

Warto jednak zachować tutaj pewien umiar i powściągliwość w komunikowaniu światu różnorakich odkryć i idei. Ponieważ bycie pionierem w sferze idei jest obciążone szczególnym ryzykiem sprowadzenia niekiedy całej ludzkości „na manowce”, toteż sankcja jest duża – może czekać nas kara oburzonych, rozczarowanych naszym błędem ludzi w postaci etykietki szaleńca.

6. Przynależność do grupy

W nauce, grupy ogniskują się wokół istniejących i uznanych układów idei, które składają się na określone nurty, szkoły, dyscypliny, dziedziny. O sile takiego wyodrębnienia może stanowić siła argumentów, a więc ich podbudowa empiryczna, związki z istniejącą wiedzą, osadzenie na bazie innych idei, jasno zdefiniowany rodowód filozoficzny itd. O roli takich grup decydują również ich członkowie – osoby uznane w szerszych kręgach, mające status liderów opinii. Tam, gdzie funkcjonują wyraźnie wyodrębnione grupy, mające świadomość własnego istnienia, wspólne wartości, wykształcone wewnątrz normy oraz wspólnie podzielaną wizję rzeczywistości i przekonania, tam pojawiają się względnie trwałe przekonania mające na celu wzmocnienie więzi wewnątrzgrupowych, które sprzyjają większemu poczuciu bezpieczeństwa, które z kolei może przekładać się na większe tendencje do agresji, ekspansji i narzucania reguł swojemu otoczeniu oraz innym grupom. Stereotypy rodzą się spontanicznie w grupach ludzkich, a jeżeli na skutek podążania własną drogą oddalamy się od innych ludzi, sami możemy w pewnym momencie stać się obiektem stereotypów, co szczególnie powinno mobilizować nas do pozostawania spójnymi i zrozumiałymi, przynajmniej dla niewielkiej grupy osób obdarzonych autorytetem. Tak więc, motywacja do afiliacji, przynależności do jakiejś grupy i uwspólniania znaczeń z członkami tej grupy, może pomóc nam poczuć się pewniej i bezpieczniej, gdyż na zasadzie redundancji, inni posiadają fragment naszej tożsamości, którą po różnych kryzysach, przeciążeniach, czy zwątpieniach, jesteśmy w stanie dzięki tym osobom odtworzyć. Musi to być jednak wyższy poziom konformizmu, a więc coś więcej niż uleganie i przystosowawcza mimikra, gdyż łatwo jest zdemaskować i ośmieszyć jednostkę, która wykazuje jedynie pozorne przystosowanie. Podporządkowanie musi odbywać się na zasadzie identyfikacji z autorytetami grupowymi w przypadku mniej dojrzałych adeptów lub też internalizacji obowiązujących w grupie norm i wartości, co ważniejsze jest dla jednostek posiadających lub kształtujących złożoną tożsamość, ponieważ mogą one, rozumiejąc istotę tych norm i wartości, wyznawać je wówczas, gdy ich wyznawanie jest słuszne i konieczne, zachowując sobie jednocześnie swobodę podlegania innym regułom w innej roli i środowisku, a niekiedy proponując temu środowisku zmianę perspektywy – wówczas, gdy wydaje nam się to zasadne i potrafimy swoje stanowisko dobrze wytłumaczyć. By nasze zachowanie było jednak zrozumiałe dla innych, musimy przyjąć również na siebie pewne ograniczenia. Przede wszystkim, poszczególne środowiska powinny zdawać sobie sprawę z naszych pozostałych tożsamości – zwłaszcza tych naukowych, dzięki czemu łatwiej wytłumaczyć się z różnych obciążeń i tendencji poznawczych charakterystycznych dla innej roli. Taki model postępowania i autoprezentacji pozwoli na przykład uchronić się przed będącymi rezultatem zaskoczenia, niekorzystnymi reakcjami osób z jednego środowiska, które widziały nas w innej roli. Ponadto, konieczne jest zachowanie pewnego metapoziomu i związanej z nim pewnej metaperspektywy, z której jesteśmy w stanie wyznaczać sobie nadal spójne osobiste cele i mieć pewną bazę podstawowych osobistych wartości oraz fundamentalnych filozoficznych przekonań na temat świata. Oczywiście rozwój naukowy warunkuje ciągłe przeobrażenia systemu przekonań, przez co aktualizacja naszej wiedzy i mądrości życiowej podlega modyfikacji na różnych poziomach, warto jednak, by ten metapoziom był cały czas obecny i nadawał ogólną strukturę i ramy naszej osobowości, a więc fundamentalnym dla nas wartościom, przekonaniom, celom, oczekiwaniom, planom, zamierzeniom itd. Posiadanie swoistego wglądu integrującego różne perspektywy, jest również cenne ze względu na to, że pomaga zrozumieć własne ograniczenia, bowiem złożona tożsamość naukowa niestety również warunkuje ich istnienie i powstawanie. Na przykład, psychologizujący ekonomista zatraca w dużej mierze zdolność zarządzania i myślenia o zarządzaniu, w kategoriach czysto zadaniowych, a więc odbywającym się poprzez stawianie określonych celów i formułowanie określonych planów i zaleceń, ponieważ rozumie na wielu poziomach możliwe interakcje międzyludzkie – oprócz czysto kalkulatywnego wymiaru, dostrzega bowiem rolę różnorakich czynników psychologicznych – w dużej mierze emocji i relacji, ale także wartości. Z drugiej strony, psycholog mający perspektywę ekonomisty, łatwiej dostrzeże w ludzkich zachowaniach wszelkie przejawy nieracjonalności i nieefektywności, słabej organizacji i braku logiczności tracąc z oczu to, co w ludzkim zachowaniu najbardziej nieokreślone i żywiołowe, co rzadko poddaje się systematyzacji, na co można patrzeć bardziej jak na obraz niż na dobrze funkcjonujące urządzenie. A zatem, w każdym środowisku taka osoba musi czuć swoją wyjątkowość i odrębność, unikając jednocześnie poczucia wyższości, natomiast komunikując w sposób zrozumiały innym to, na czym nasza oryginalna perspektywa polega, w czym się jej wyjątkowość przejawia, negocjując zarazem z typowymi, charakterystycznymi przedstawicielami danego środowiska to, co z naszej perspektywy daje się pogodzić z podstawowymi założeniami i przekonaniami określonego środowiska naukowego oraz dziedziny, na jakiej się przedstawiciele tego środowiska koncentrują.

7. Różne rozterki

Z drugiej strony potrzeba poczucia koherencji((Na poczucie koherencji składa się poczucie zrozumiałości, które polega na tym, że „człowiek spostrzega napływające informacje jako uporządkowane, spójne, dające się zrozumieć i w związku z tym powstaje poczucie, że wydarzenia można zrozumieć i przewidzieć”, poczucie zaradności (sterowalności), które „określa, w jakim stopniu człowiek postrzega dostępne zasoby jako wystarczające do sprostania wymogom” oraz poczucie sensowności, które określa, w jakim stopniu człowiek czuje, iż życie ma sens, że wymagania życia warte są zaangażowania i wysiłku”. I. Heszen, H. Sęk, Psychologia zdrowia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 82.)) i bycia zrozumianym i akceptowanym, nie powinna przeszkadzać w kształtowaniu naszej złożonej tożsamości, gdyż związany z tym proces rozwoju jest trudny i przysparzający rozterek, wątpliwości i napięć. Ważna jest również wrażliwość etyczna naukowca, która w przypadku wybitnych osób może skutkować świadomym udawaniem osoby mniej inteligentnej, gdy nie do końca jest taka osoba pewna tego, jakie skutki niesie to, co odkryła oraz co mogłaby w związku z tym zakomunikować((Problem ten został ukazany w sztuce pt. „Fizycy” autorstwa szwajcarskiego pisarza Friedricha Dürrenmatta. W naukowej i popularnonaukowej refleksji został on podjęty na przykład w książce pt. „Z chaosu ku porządkowi”. Por. I. Prigogine, I. Stengers, Z chaosu ku porządkowi, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1990, s. 37.)).

Wrażliwość jest dlatego warunkiem rozwoju zintegrowanej tożsamości, ponieważ sprzyja odczuwaniu wewnętrznych napięć i konfliktów, a więc sprawia, że będąc rozdarci pomiędzy różnymi układami odniesień, oczekiwań, wymagań, wartości, czy ról, zdajemy sobie rzeczywiście z tego sprawę. Tylko wówczas, gdy odczuwamy dyskomfort, który towarzyszy takiemu rozdarciu, zachowujemy ciągłą motywację do integrowania naszej tożsamości i tworzenia z niej złożonego, hierarchicznego, ale też spójnego obrazu dla innych.

Wrażliwość chroni również przed wykluczeniem z grupy, w której się znajdujemy. Często o przynależności do danej grupy decyduje to, czy jesteśmy lubiani, a to czy jesteśmy lubiani zależy od tego, czy sami kogoś lubimy. Lubimy zwykle, gdy się z kimś identyfikujemy, a więc gdy czujemy lub uważamy, że ktoś jest do nas podobny lub gdy ktoś nam imponuje i akceptujemy to, jaki jest i choć sami jeszcze tacy nie jesteśmy, to staramy się do tego kogoś upodobnić. Nie tylko jednak powierzchownie, bo rozdźwięk na różnych poziomach pozostanie zawsze widoczny, ale również na głębszym poziomie, a więc pod względem wyznawanych przekonań i wartości oraz formułowanych celów. Problem pojawia się wtedy, gdy pozostajemy w kręgu silnego oddziaływania, więcej niż jednego środowiska, mającego wpływ na naszą tożsamość.
By nasze oblicze nie było li tylko obliczem janusowym, dla każdego innym, ale przez brak spójności obłudnym, nieprzewidywalnym i zmiennym, to musimy poszukiwać pewnego metapoziomu dla integracji naszej tożsamości, dzięki czemu będziemy przygotowani do komunikowania różnym osobom, z różnych kręgów, takich fragmentów naszej wizji rzeczywistości, wartości i przekonań, które będą dla tych osób spójne, zrozumiałe i niezagrażające. Celowo nie pojawia się w tym kontekście słowo osobowość, ponieważ nie chodzi tutaj ani o formalne ani o quasi-treściowe aspekty powtarzalności w formie pewnych nawyków, ale o to, jak i co o sobie mówimy, jak się przedstawiamy, a co przed innymi ukrywamy. A zatem jest tutaj ważny problem samoujawniania.

8. Kontrola informacji a wiarygodność – rola procesu samoujawniania

Proces samoujawniania przybliża nas do tego, by być bliższym określonej grupie, a więc być w jej kręgach bardziej zrozumiałym, akceptowanym i lubianym, jednak gdy jesteśmy na etapie budowania złożonej tożsamości, to proces ten może mieć pewną dynamikę – asocjacji-dysocjacji, a więc zbliżania do grupy i oddalania od niej ze względu na ochronę Ja lub posiadanych wartości. Zbyt duża dynamika może być dla przedstawicieli danej grupy niezrozumiała, ponieważ można być postrzeganym jako osoba chwiejna emocjonalnie. Wydaje się jednak, że okresowa chwiejność czy wycofanie, jest niekiedy warunkiem koniecznym, gdy jednostka cały czas kształtuje swoją tożsamość, wizerunek, obraz siebie, które składają się na jej bardzo skomplikowaną konstrukcję psychiczną oraz osobowość. W czasach jednak, kiedy wiedza psychologiczna się upowszechnia, nie ma wielkich napięć społecznych i politycznych, będących źródłem kategorycznych postaw i stereotypów((A przynajmniej nie na tyle silnych, by twórczość naukowa czy artystyczna była silnym motorem propagandy politycznej lub piętna.)), a w środowisku naukowym dominuje wszechstronny stosunek do nauki i wiedzy, a także poszczególne jednostki dysponują dużym wglądem i bogactwem doświadczeń oraz przemyśleń będących skutkiem niejednokrotnie samodzielnych zmagań poszczególnych jednostek, istnieje duża tolerancja dla zachowań charakterystycznych dla tzw. neurotyków albo wedle dawnej terminologii psychonerwicowców. Józef Pieter w książce pt. „Ogólna metodologia pracy naukowej” w rozdziale poświęconym zdrowiu psychicznemu naukowców pisze, że „psychonerwicowiec jest to osoba, u której stosunkowo często i w dość znacznym nasileniu występują przejawy drażliwości, wybuchowości, zmienności nastroju, ogólnego niepokoju, autystycznego marzycielstwa, słabości woli, przesadna skłonność do radosnych uniesień, słaba odporność na podniety przygnębiające itd.”((J. Pieter, Ogólna metodologia pracy naukowej, Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław-Warszawa-Kraków 1967, s. 405.)).

9. Głębszy wgląd w kilka interakcji

Lubienie zakłada podobieństwo, ale i pewną empatię, która będzie tym większa, im większe będzie podobieństwo i bliskość względem grupy. Wydaje się, że mniejszym zagrożeniem dla integralności psychicznej, jest kształtowanie złożonej tożsamości naukowej, niż np. łączenie poświęcenia nauce i pracy zawodowej polegającej zgoła na czym innym, chociaż nawet okresowe dekompensacje neurotyczne, warto traktować raczej jako dar, niż jako swojego rodzaju piętno. Stan pogrążenia w wątpliwościach ma bowiem twórcze implikacje – zwłaszcza wtedy, gdy zachowana jest motywacja do zrozumienia własnego stanu psychicznego i pozycji w relacjach z innymi, a także dysponuje się pewną rozdzielczością myślenia lub też potencjałem do różnicowania znaczeń oraz zdolnością do dostrzegania sensu nawet w z pozoru błahych rzeczach. Ten proces poszukiwania nowej syntezy spostrzeganych sprzeczności ma bardzo ważny wymiar dialektyczny.


10. Poczucie własnej odrębności jako element tożsamości badawczej

Warto również powiedzieć, że ważna jest świadomość własnej odrębności oraz takich fragmentów własnej tożsamości społecznej charakterystycznej dla identyfikacji z jedną grupą, które dla przedstawicieli innej grupy, mogą być przesłankami do napiętnowania i dyskredytacji. Z tego względu konieczny jest ciągły proces kontroli wypływających od nas informacji((Trudno omówić wszystkie ważne aspekty tego problemu oraz zasadności i zakresu koniecznej kontroli informacji. Warto przeczytać na przykład rozdział 2 książki Ervinga Goffmana pt. „Piętno”, który dotyczy zagadnienia kontroli informacji w relacji do tożsamości osobistej. Por. E. Goffman, Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005, s. 77-146.)). Nie warto jednak również zbyt dużo sobie uświadamiać, a przynajmniej zbyt dużo zbyt wcześnie lub zbyt dużo, gdy brak zasobów psychicznych zdolnych udźwignąć taką świadomość, gdyż niewiedza i stereotypy pełnią niekiedy rolę ochronną dając nam możliwość posługiwania się „twardą mową”, która budzi większy respekt niż drobiazgowy, wyczerpujący emocjonalnie wywód – zwłaszcza, gdy swoje plany na przyszłość wiążemy z tym „twardszym” środowiskiem (chociaż każde z punktu widzenia tak skomplikowanej tożsamości może być „twarde”). Ze względu na częstą konieczność obrony Ja, lepiej jest, gdy jesteśmy bardziej introwertyczni, gdyż poznawczą kontrolę własnej sytuacji może umożliwiać osiąganie pewnej asymetrii informacji, która dostarcza pewnego rodzaju władzy i komfortu psychicznego. Może się jednak w sytuacjach emocjonalnie trudnych zdarzać to, co w języku angielskim określa się jako behavioral leakage((S. Cain, Quiet. The Power of Introverts in a World That Can’t Stop Talking, Crown Publishers, New York, 2012, s. 212.)), a więc ujawnienie się jakiejś innej części naszej tożsamości lub tzw. prawdziwego Ja (a więc tego, co jest w wypadku złożonej tożsamości na metapoziomie), przez co zdolność do ograniczania negatywnych skutków takiego wycieku dla naszego wizerunku jest również konieczna, co wymaga pewnego treningu wyższych, jak się zdaje, form inteligencji społecznej.

11. Strategie funkcjonowania w społeczności naukowej

Poszukując form zaistnienia w społeczności naukowców, należałoby też się wystrzegać zapędów moralizatorskich i demaskatorskich. Już sam fakt, że wiemy więcej niż inni, stawia nas wystawionych na ostrzał, niekiedy wręcz artyleryjski, gdyż ignoranci przywiązują się do autorytetu, jakim dysponują i pozycji, jaką zajmują, a nie wszyscy z nich należą do osób rozsądnych, rozumnych i wrażliwych, gdyż częściej są to osoby dumne i pewne siebie, a niekiedy wręcz takie, które zawędrowały bardzo wysoko dzięki cechom takim jak bezwzględność, upór czy despotyzm, przez co mogą niejako automatycznie podejmować się dyskredytacji kogoś, kto ma coś ciekawego do powiedzenia, ze względu na własne potrzeby psychiczne (często skrywaną niepewność własnej wiedzy, autorytetu i pozycji), wizję rzeczywistości, a wręcz nawet wyznawane skrycie patologiczne wartości i zasady bardziej na poziomie totalnej wizji osobiście uznawanych norm, niż ideału poszanowania godności, wolności i tolerancji. Ciekawe zdanie wyraził Józef Pieter w przywoływanej wcześniej książce, gdzie pisał, że „z faktu, że laicy uważają dziwność za istotny symptom genialności, wynikają dwa szczególne zjawiska; niektórzy ludzie rzeczywiście psychopatyczni, lecz wcale nietwórczy, z racji swych dziwactw uchodzą czasem za ludzi nadzwyczajnych. Niektórzy osobnicy przeciętni, trawieni ambicją chorobliwą, przyswajają sobie maniery psychopatyczne, aby uchodzić w opinii własnej i otoczenia za geniuszów. Niełatwo orzec, w jakich wypadkach wybuchowość, upór i różne dziwactwa ludzi zdolnych, którzy jeszcze nie okazali twórczych dowodów swych zdolności, są zwiastunami wielkich pomysłów, a kiedy są przybraną maską i tylko dziwactwem”((J. Pieter, op. cit., s. 406.)).

12. Problem Ja a złożona tożsamość naukowa

Z psychologicznego punktu widzenia tożsamość (ang. identity) to „(1) w teorii osobowości: pojęcie podstawowe, stałe Ja jednostki, wewnętrzne, subiektywne odbieranie siebie jako jednostki; w tym znaczeniu termin ten jest często uściślany za pomocą dodatkowych określeń, np. tożsamość roli związanej z płcią, tożsamość rasowa lub grupowa”((A. S. Reber, E. S. Reber, Słownik psychologii, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2005, s. 805.)). Mamy więc pewien sposób przeżywania i rozumienia siebie, który jest nam dostępny, a w procesie samoujawniania, podczas uczestnictwa w grupie, staje się również dostępny innym. W szerokim znaczeniu, proces wykrywania tożsamości danego obiektu, polega na ustalaniu różnic i podobieństw((K. Kuciński, Problemy badawcze w naukach ekonomicznych, W: K. Kuciński (red.). Metodologia nauk ekonomicznych, Dylematy i wyzwania, Difin, Warszawa 2010, s. 88.)). Tak ogólne rozumienie istoty tożsamości można odnieść do procesu kształtowania tożsamości człowieka poprzez ustalanie dostrzeganych w sobie różnic i podobieństw do przedstawicieli różnych grup. W przypadku kształtowania się tożsamości naukowej natomiast, gdy stale rozwijając się, ciągle dokonujemy nowych rozróżnień, spostrzegamy coraz to nowe analogie, bliżej jest nam w różnych momentach do wizji rzeczywistości i sposobu myślenia różnych grup społecznych (raz do jednej, innym razem do drugiej), a w świecie nauki – do przedstawicieli różnych dziedzin. Tożsamość naukowa zatem, nie może, a przynajmniej nie powinna z punktu widzenia twórczości i możliwości rozwoju naukowca być trwałą cechą, ale procesem. Z punktu widzenia współczesnej psychologii mówi się o dwóch rodzajach tożsamości – osobistej i społecznej((A. S. Reber, E. S. Reber, op. cit., s. 805.)), gdzie „tożsamość osobista to zbiór samookreśleń, za pomocą których jednostka opisuje własną osobę, różnicując pomiędzy Ja i Inni Ludzie w kategoriach Ja-nie Ja”((Ibidem, s. 805.)), natomiast „tożsamość społeczna to zbiór samookreśleń, za pomocą których jednostka opisuje własną osobę, różnicując między My a Inni Ludzie, w kategoriach My-nie My (Oni)”((Ibidem, s. 805.)). Warto również powiedzieć, że we współczesnym postmodernistycznym świecie, gdzie mieszają się wartości, znaczenia, gubią się cele, rozpadają się istniejące hierarchie i układy odniesień, swoisty rodzaj polifonii, zróżnicowania Ja, staje się nie tylko możliwością zarezerwowaną do tej pory dla jednostek twórczych, wybitnych i wolnomyślnych, lecz również koniecznością i wyzwaniem niemal dla wszystkich ludzi. Niezbędne są zatem różne społeczne maski związane często z konieczną przynależnością do wielu różnych grup i/lub jednoczesną identyfikacją z różnymi grupami odniesienia. Dobrze jest, jeżeli przynależność do poszczególnych grup wynika z pewnej identyfikacji z tą grupą, podzielaniem panujących w jej ramach systemów celów, wartości i wizji rzeczywistości. Nie zawsze to jest jednak możliwe, a często sprzeczności pomiędzy charakterystykami poszczególnych grup i dominujących, nadających ton w ich ramach jednostek, uniemożliwiają jednoczesną przynależność do tych grup w takim stopniu, który umożliwiałby pełną identyfikację, co dla jednostek konstruujących swoją złożoną tożsamość stanowi bodziec do konstruowania wielu warstw Ja i wielu poziomów naszej osobowości i tożsamości, którą w różnym stopniu i w różny sposób ujawniamy różnym osobom i w różnych sytuacjach. Konieczna wielorakość Ja, o której nad wyraz często się zapomina, jest tak normalnym aspektem bycia zdrowej jednostki, że za przejaw patologii potocznie upatruje się wyobrażenia znacznie bardziej katastroficzne, choć na poziomie językowym nieuświadamiane i błędnie utożsamiane((W niektórych przypadkach jednak, z wielu powodów, może dojść do dezintegracji osobowości ze względu na zaistnienie silnych stresorów, konfliktów ról, wartości, interesów, sprzecznych i jednakowo wiążących wymagań i oczekiwań poszczególnych środowisk, gdzie trzeba byłoby coś wybrać, a etap kształtowania swojej tożsamości wymaga nadal zanurzenia w dwóch różnych rolach i strumieniach doświadczenia – patrząc z perspektywy obserwatora, a więc z perspektywy kogoś, kto przypisuje nam jedynie to, co jest fragmentem naszego doświadczenia i możliwego repertuaru zachowań i ról. Wówczas być może jedynym sposobem na ponowną integrację byłoby odrzucenie jednej ze sfer, co nie jest emocjonalnie trudne, gdy dysponujemy pewną redundancją i polem manewru, jakie daje nam złożona tożsamość, ponieważ odrzucony lub zawieszony fragment tożsamości jest częścią naszego doświadczenia, życiorysu, mają nas takich w pamięci różne osoby, przez proces odtwarzania tej czasowo porzuconej roli nie powinien w późniejszym okresie być zbyt trudny.)).

Amerykański filozof i jeden z twórców psychologii William James pisał, że „człowiek ma tyle „ja” społecznych, ile jest jednostek, które rozpoznają go […]. Na ogół każdej z tych grup pokazuje on siebie z innej strony”((W. James, Psychologia. Kurs skrócony, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002, s. 123. Cytat za: J. Rowan, M. Cooper, Jekyll i Hyde. Wielorakie Ja we współczesnym świecie, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2008, s. 173.)). Nie zawsze jednak strona, którą będziemy chcieli innym pokazać, zostanie przez nich zauważona. Powodów może być wiele. Jeżeli przyjąć, że „ja jest luźną strukturą różnych ról i tożsamości społecznych, przekonań na własny temat i samoocen oraz wartości i celów uznawanych za własne”((B. Wojciszke, Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2006, s. 137.)), to często można się narazić na postawy innych wobec nas, które utrudniają zachowanie wizerunku zgodnego z tym, jakie mamy przekonanie o naszej tożsamości, nawet wówczas, gdy jest ono głęboko umotywowane i podbudowane wieloma latami odzwierciedlania się w umysłach licznych autorytetów oraz zgłębiania i testowania rzeczywistości zarówno w sposób naukowy, jak i nienaukowy. Możemy paść ofiarą prób zmanipulowania naszej samooceny przez osoby mające zaburzenia osobowości, obronnie zawyżoną samoocenę, takie (osoby), których możliwości i dojrzałość intelektualna nie pozwalają zrozumieć naszego sposobu myślenia oraz tego, kim jesteśmy, przez co możemy stać się z ich strony obiektem lekceważenia, obojętności lub wręcz pogardy i drwin. Otoczenie społeczne oraz kultura jest bardzo silnym źródłem zniekształceń naszej tożsamości osobistej oraz naszego głęboko doświadczanego prawdziwego Ja((Pojęcie Ja realnego lub prawdziwego szerzej omówione w książce pt. „Jekyll i Hyde”. Por. J. Rowan, M. Cooper, op. cit., s. 27. Koncepcja Ja realnego, idealnego i powinnościowego w ujęciu perspektywy własnej i cudzej to koncepcja Higginsa. Por. J. Rowan, M. Cooper, op. cit., s. 136.)), z którym nie zawsze mamy szansę mieć kontakt, które czasem zagłuszamy i którego nie możemy rozwijać i urzeczywistniać. By nie popaść w zupełne zakłamanie obrazu siebie, własnych możliwości i ograniczeń, warto zachować w sobie potrzebę pozostawania sobą przynajmniej w pewnym stopniu w różnych sytuacjach i kontekstach oraz w związku z wykonywaniem różnych ról. Ważne jest również rozgraniczenie tego, jacy jesteśmy teraz i kim jesteśmy teraz, od pewnego potencjału rozwojowego wynikającego z naszych możliwości i zewnętrznych szans i ograniczeń, związanego z tym, jakimi możemy się stawać. Posiadanie podwójnej lub wielokrotnej tożsamości naukowej stanowi w tym wypadku nie tylko źródło pewnego rozdźwięku, który stanowi bodziec dla nieustannych poszukiwań płaszczyzn integracji posiadanych perspektyw i wiedzy, ale także pewien zasób, bufor dający pole manewru dla kształtowania naszej tożsamości osobistej i tego, co w nas pozostaje rdzenne, a więc pewnych stałych zainteresowań, przekonań, wartości, celów i aspiracji oraz wizji rzeczywistości. Funkcjonowanie w różnych sytuacjach społecznych natomiast wymusza kształtowanie dodatkowych wymiarów Ja określanych jako Ja idealne i Ja powinnościowe. Zgodnie z syntetycznym ujęciem Bogdana Wojciszke „ja idealne oznacza to, jaki człowiek chciałby być, a więc pragnienia, nadzieje i aspiracje, podczas gdy jak powinnościowe oznacza to, jaki człowiek swoim zdaniem powinien być, a więc przekonania o obowiązkach, powinnościach i obligacjach”((B. Wojciszke, op. cit., s. 138.)). Warto jednak pamiętać, że to, co związane jest z ja powinnościowym – to stanowi efekt uwewnętrznienia wymagań otoczenia, będący efektem socjalizacji i związanym z tym procesem nabywaniem konformizmu poprzez uleganie, identyfikację i internalizację.

Najtrudniej jest kształtować własną tożsamość w okresach braku zaufania społecznego lub w środowisku, do którego przynależymy lub w pracy, w którą wkomponowany z założenia jest element nieufności. Wówczas nasz społeczny „przeciwnik” lub zwierzchnik może w nieskończoność mówić „sprawdzam”, a my w reakcji na łamanie normy, granic możemy instynktownie reagować postawą „przebijam”, co zmienia nieustannie te dwie osoby, choć nie daje nikomu szans na urzeczywistnienie się. A zatem nie zawsze rywalizacja daje korzystne efekty, przynajmniej nie dla jednostek. Duch współpracy, wzajemnego poszanowania i zrozumienia, zaufania, uczciwości i możliwości polegania na sobie jest tak samo cenny, jak – dla ekonomistów – ich pryncypia – a więc koszt alternatywny i efektywność. Czasem najbardziej sensowną opcją jest powiedzenie komuś na pożegnanie „wszystkiego dobrego” lub „to nie moja bajka”. Wytrwałość jednak może przynieść pewne korzyści. Wówczas można rozwijać strategię przewidywania jako bardziej rozbudowany i dojrzały wariant strategii „przebijam”. Czasem tkwi w takiej strategii duży atut, gdy dysponujemy pewną wyobraźnią, ponieważ starając się ubiegać kogoś, musimy jego „głos”, zwyczaje, charakter, możliwe reakcje uwewnętrznić i uwzględniać w generowanych scenariuszach. Będziemy w tym wypadku tym bardziej skuteczni, im lepszą mamy tego typu wyobraźnię i pamięć, bo tym więcej osób będziemy w stanie uwewnętrznić, a więc tym więcej sytuacji z udziałem tych osób będziemy w stanie w jakimś stopniu przewidzieć.

13. Rola wizerunku badacza w funkcjonowaniu złożonej tożsamości

Szczególnie bolesna dla samooceny naukowca, jak i każdego, kto nie cierpi na omnipotencję lub ignorancję, jest świadomość tego, jaki obraz jego osoby mogą konstruować inne osoby na podstawie tego, jaki on jest w chwili zwątpienia. Są bowiem pewne stereotypy inteligencji i twórczości, które powinny cechować naukowca, a nie zawsze można się w nie wstrzelić. Zwątpieniu towarzyszy zwykle obniżony, depresyjny nastrój. Osoba w takim stanie przeżywa nadmiernie negatywne emocje, ma problemy z koncentracją uwagi i pamięcią, przy czym stale ruminuje na tematy dotyczące tego, jak jest odbierana przez otoczenie i ma wysoki samokrytycyzm. Z jednej strony przyczynia się to do lepszego zrozumienia siebie w kontekście społecznym i do większego realizmu, ale kosztem utraty subiektywnego poczucia szczęścia, orientacji zadaniowej, syntonii i pewnego automatyzmu w zakresie funkcjonowania na adekwatnym do naszych możliwości poziomie. Dodatkowo izolacja i neurotyzm mogą sprzyjać utrzymywaniu się takiego sposobu funkcjonowania, ponieważ izolacja sprzyja wykształcaniu w sobie nieadekwatnych sposobów realizowania swoich życiowych ambicji, co powoduje frustrację i potęguje objawy, a neurotyzm((Rozumiany jako niestabilność emocjonalna – zmienność nastroju, przeżywanie nadmierne i często nieuzasadnione negatywnych emocji takich jak lęk, smutek i złość.)) dodatkowo destabilizuje funkcjonowanie emocjonalne – szczególnie, gdy brak jest nam wsparcia i zewnętrznego punktu odniesienia. Jeszcze bardziej psychologicznie patrząc, można powiedzieć, że depresji towarzyszy najczęściej przyjęcie postawy defensywnej((D. Doliński, Orientacja defensywna, Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN, Warszawa 1993.)), samoutrudnianie((D. Doliński, A. Szmajke, Samoutrudnianie. Dobre i złe strony rzucania kłód pod własne nogi, PTP, Olsztyn 1994.)) i nadmierny realizm((M. Lewicka, Aktor czy obserwator? Psychologiczne mechanizmy odchyleń od racjonalności w rozumowaniu potocznym, Polskie Towarzystwo Psychologiczne, Warszawa-Olsztyn 1993, s. 269-270.)). Zasadniczo, z psychologicznego punktu widzenia, posługujemy się dwoma trybami przetwarzania informacji – „sekwencyjno-analitycznym” oraz „intuicyjno-holistycznym”((Ibidem, s. 255-256.)). Nassim Nicholas Taleb bardzo zwięźle i trafnie ujął oba te tryby przy pomocy następujących definicji: „System myślenia racjonalnego – to system myślenia, które wymaga wysiłku i świadomego aktu woli, jest ono kontrolowane, dedukcyjne, powolne, świadome siebie, neutralne, abstrakcyjne, aspołeczne i zdepersonalizowane. System myślenia heurystycznego – to system myślenia niewymagającego wysiłku, w którym różne procesy przebiegają równolegle (paralelnie, symultanicznie) i są aktywne, szybkie, asocjacyjne, nieświadome (nie jesteśmy świadomi tego, że myślimy), emocjonalne, konkretne, specyficzne, społeczne i spersonalizowane”((N. N. Taleb, Ślepy traf. Rola przypadku w sukcesie finansowym, GWP, Gdańsk 2006, s. 219-220.)). Wiele nowej wiedzy, kompetencji intelektualnych i umiejętności nabywamy drogą myślenia racjonalnego, które z czasem staje się automatyczne i wchodzi w skład naszej intuicji, myślenia nieświadomego i wglądowego. W depresji zaburzonych jest wiele z tych automatyzmów – zwłaszcza tych najwyższego poziomu, poprzez niekończące zastanawianie się nad sobą. Z wielu badań psychologicznych wynika, że nastrój negatywny wyzwala pierwszy ze wspomnianych trybów, natomiast nastrój pozytywny prowadzi do tego drugiego((G. C. Clore, Dlaczego przeżywamy emocje. W: P. Ekman, R. J. Davidson (red.), Natura emocji (s. 94-102), Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1999.)). Myślenie intuicyjne jest myśleniem bardziej całościowym i wglądowym, ułatwia pełniejsze zrozumienie własnego położenia i problemów, a jednocześnie osłabia koncentrację na szczegółach. Wiele problemów życiowych wymaga zastosowania tego drugiego (intuicyjnego) trybu myślenia, co utrudnione jest przez deficyty w tym zakresie, które daje się zaobserwować w depresji, a które utrudniają funkcjonowanie w wielu sferach życia. Mają one jednak duży wpływ na efekt pracy naukowej, ponieważ sprzyjają cechom takim jak skrupulatność, sumienność, analityczność, testowanie rzeczywistości i inne ważne dyspozycje. Niestety przejawów stereotypowego myślenia nie brak nie tylko u luźno myślących psychiatrów-literatów, łączących mechanistyczną czy teatralną wizję człowieka i świata społecznego((Najważniejsze, że jedną i tylko jedną – lub co najwyżej dwie, bo inaczej nie sposób myśleć systemowo i wyciągać zbyt daleko idących wniosków.)), jak Antoni Kępiński, ale również u wybitnych wydawałoby się naukowców, takich jak cytowany wcześniej Józef Pieter, który na przykład pisał, że „niezwykła inteligencja, lotna i twórcza fantazja, fenomenalna pamięć i talent stanowią raczej strukturę aniżeli energię pędną, potrzebną do twórczości na miarę genialną”((J. Pieter, op. cit., s. 411.)), a raczej deprecjonował rolę niepokoju twórczego neurotyków i realizmu depresyjnego((Dużo bardziej godną polecenia lekturą w tym temacie jest książka Marii Lewickiej pt. „Aktor czy obserwator. Por. M. Lewicka, Aktor czy obserwator? Psychologiczne mechanizmy odchyleń od racjonalności w rozumowaniu potocznym, Polskie Towarzystwo Psychologiczne, Warszawa-Olsztyn 1993.)). Można z grubsza powiedzieć, że o ile u tych pierwszych nerwica stanowi rzeczywiście raczej potencjał niż zasób do stworzenia bardziej zróżnicowanej osobowości (w podobnym duchu myślał na przykład polski psycholog i psychiatra zaliczany do psychologii humanistycznej((Niektórzy psychologowie – zwłaszcza ci, którzy są zwolennikami bardzo naturalistycznego, scjentystycznego, a więc opartego na badaniach empirycznych, nurtu psychologii, lekceważą psychologię humanistyczną, podobnie jak filozofię, ponieważ rozpowszechniany jest przez niektórych luminarzy pogląd, że tylko podejście empiryczne jest naukowe. Jest to oczywiście przejaw głębokiej ignorancji, ponieważ model scjentystyczny, wywodzący się z nauk przyrodniczych, jest mało zgrabnym narzędziem opisu i wyjaśniania tego, co w człowieku subtelne, indywidualne, ulotne i żywiołowe, co da się ująć tylko poprzez badanie kultury czy języka i związanych z rozwojem tych sfer procesów i tego, co się w ich toku kumuluje. Wewnętrzne konflikty i rozterki, różnego rodzaju fundamentalne wartości, ujawniają się częściej w intencjach niż w dosłownych deklaracjach, a zatem ostrożne badanie świadomości metodą fenomenologiczną i symboliczną jest odkrywaniem znacznie głębszych i subtelniejszych znaczeń i mechanizmów. Ponadto, unikanie spekulacji filozoficznej z pogranicza świata przyrody i społeczeństwa jako mechanizmu lub ostatecznie jako teatru, jest również znacznie bardziej rozsądnym i płodnym intelektualnie podejściem, gdyż nie tworzy się całych systemów i nie formułuje się spekulatywnie wielkich praw rządzących ludzką duszą na miarę praw przyrody, a więc tego, co tworzył Antoni Kępiński powodowany jakimś lękiem i traumą, za którym kryło się pragnienie bardziej biologa niż filozofa, by to, co się widzi precyzyjnie wyjaśnić i usystematyzować, tworząc, na bazie obserwacji osób zaburzonych psychicznie, niemal cały system filozoficzny. Totalna wizja przeznaczenia ludzi o różnych cechach psychologicznych jest jednak chyba bardziej zapisem cierpień, zmagań i traum Antoniego Kępińskiego w czasach, w których osoby chore psychicznie, dotknięte były szczególnym piętnem, co wrażliwego człowieka mogło bardzo poruszać. Wrażliwemu czytelnikowi, o bardzo pobudliwej wyobraźni, wizja taka bardzo łatwo się udziela, a jej autor może uchodzić wręcz za guru, a więc za „tego, który wie”, tworząc sobie tym samym, jako popularny autor namiastkę poczucia, że można samemu coś zmienić. Prawdziwy humanista musi jednak widzieć przypadek tam, gdzie on niechybnie jest i tolerować niepewność tego, jak w rzeczywistości jest, gdyż każdy system jest jedynie tworem naszej wyobraźni. Obecnie modni są filozofujący neurobiologowie, a neuropsychologowie jeszcze bardziej, którzy na podstawie badań mózgu lub tworzonych modeli fragmentów mózgu, wysnuwają własne wizje, które, mimo różnych zaklęć, nadal są tylko wizjami, a więc tworem wyobraźni.)) – Kazimierz Dąbrowski), o tyle depresyjny realizm zawiera w sobie w zasadzie istotę nastawienia poznawczego osób depresyjnych, które nastawione są z założenia krytycznie wobec siebie oraz świata. Ponieważ jednak systematyzacji wiedzy sprzyja pewien stopień automatyzacji w tworzeniu kategorii myślowych i refleksji, toteż, patrząc na charakterystyki zaprezentowane przez J. Pietera, można zrozumieć skróty myślowe, jakie poczynił popadając w wyczuwalny zachwyt nad tym, co o genialności rzekomo stanowi. Maria Lewicka pisząc o tzw. cyklu pracy twórczej, podjęła się charakterystyki naprzemiennie zachodzących po sobie faz określanych przez nią jako fazy „rozluźniania” i „zacieśniania”, pisząc, że „naukowiec w fazie rozluźniania tryska pomysłami i intuicjami teoretycznymi, w fazie zacieśniania poddaje je rygorystycznym testom empirycznym”((M. Lewicka, op. cit., s. 258.)).

14. Kilka problemów metodologicznych w dziedzinie nauk społecznych a interdyscyplinarność

Twórca pojęcia genotypu Wilhelm Johannsen na początku jednego ważnego swojego dzieła przytoczył cytat z wiersza Goethego: „Schwärmer prägen den Stempel des Geists auf Lügen und Unsinn. Wem der Probierstein fehlt, hält sie für redliches Gold”((J. W. von Goethe, Gedichte, Jazzybee Verlag, 2012 (ebook, Kindle Edition). W. L. Johannsen, Elemente der exakten Erblichkeitslehre. Gustav Fischer, Jena 1909, s. III. Po przetłumaczeniu na język polski: „marzyciele (fanatycy, fantaści) odciskają na duszy piętno kłamstw i głupoty. Komu brakuje chęci do testowania rzeczywistości, ten uważa je (te kłamstwa) za wielki skarb (szczere złoto)”. Chciałbym podziękować za interpretację tego fragmentu w języku staroniemieckim mgr n. ekon. Sebastianowi Ratajczykowi.)), co wydaje się mądrą maksymą przypominającą o tym, jak łatwo zbłądzić i pójść ślepą uliczką, wierząc w całe systemy przekonań, które tworzymy((Dobrą lekturą na temat złudnej drogi stawiania się swoistym guru jest książka pt. „Kolosy na glinianych nogach”. Por. A. Storr, Kolosy na glinianych nogach. Studium guru, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009.)). Wydawać by się mogło, że w nauce niezmienne może zostać właśnie to testowanie rzeczywistości, nieustanne różnicowanie pojęć, perspektyw, wyobrażeń. Takiemu nastawieniu natomiast odpowiada myślenie krytyczne, które można określić jako „rodzaj myślenia realistycznego, ukierunkowanego na specyficzny cel, jakim jest ewaluacja; zawiera w sobie elementy myślenia reproduktywnego((Rodzaj myślenia związanego z odtwarzaniem przeszłego doświadczenia. Por. E. Nęcka, J. Orzechowski, B. Szymura (red.), op. cit., s. 641.)) i produktywnego((Myślenie produktywne to „rodzaj myślenia realistycznego”, a więc „ukierunkowanego, w którym uwzględnia się ograniczenia nakładane przez rzeczywistość”, którego „celem jest rozwiązanie problemu, ale może być nim również zdefiniowanie problemu, ocena wypracowanych rozwiązań, udowodnienie twierdzenia, sprawdzenie poprawności wniosku sylogistycznego” itd. W przypadku myślenia produktywnego „efektem jest wytworzenie nowych treści intelektualnych; treść i wynik myślenia produktywnego jest nowy z punktu widzenia dotychczasowej wiedzy podmiotu myślącego, ale niekoniecznie z punktu widzenia innych ludzi”. Ibidem, s. 641.)); celem myślenia krytycznego jest rzetelna i realistyczna ocena istotnych aspektów aktywności intelektualnej człowieka”((Ibidem, s. 641.)). Tak jest jednak raczej, pomijając fizykę teoretyczną, tylko w naukach przyrodniczych. W naukach społecznych, w które uwikłane są kwestie świadomości, wszystko, co wyrasta ponad pewne niezmienniki, może mieć wymiar konstrukcyjny, związany z dynamicznie tworzoną w procesie dialogu między ludźmi kulturą, a zatem naukowiec w domenie nauk społecznych, chcąc nie chcąc nie tylko testuje, ale i tworzy. W to z kolei uwikłany jest wymiar etyczny, przez co trudno wyobrazić sobie, by nauka mogła być uprawiana w oderwaniu od norm środowiska, ale i tego, co sądzi o tym społeczeństwo. Ponadto, wydaje się, że nauka nie ucieknie już przed integrowaniem wiedzy z różnych podejść i obszarów badawczych, a zatem konieczne jest trzymanie się najbardziej ogólnych pryncypiów, gdy rozpadają się dotychczasowe kanony, robiąc miejsce zupełnie nowym sposobom myślenia – nie koniecznie wiążącym się z anarchizmem metodologicznym, które mogą być skądinąd nie do zaakceptowania przez osoby o niskiej tolerancji niepewności i wieloznaczności, mające dużą potrzebę domknięcia poznawczego.

15. Złożona tożsamość jako bodziec do rozwoju wrażliwości badawczej

Podsumowując, próba godzenia dwóch różnych perspektyw przy zbyt dużej pobudliwości intelektualnej może, w moim odczuciu, odbywać się na skutek ciągłego procesu dostrzegania różnic i podobieństw, co wiąże się z problemem tożsamości. Taki proces prowadzić może do tego, że broniąc się przed niezrozumieniem pewnej części tożsamości, która w każdym środowisku jest w pewien sposób niedostępna innym i ukryta, można sięgać albo do poziomu „meta” (filozofii, metodologii, aksjologii, deontologii, etyki, prakseologii, teorii systemów, naukoznawstwa, historii, biografii), a więc prób znalezienia podejścia integralnego, holistycznego, bardziej humanistycznego lub wręcz konstruowania własnych idei i znaczeń, a więc tego, co Amerykanie nazywają myśleniem projektowym (ang. design thinking) albo na poziom metod, gdy widzimy ignorancję po jednej stronie i po drugiej.
16. Rola relacji międzyludzkich i wizerunku badaczy w procesie wytwarzania wiedzy a interdyscyplinarność
Biorąc pod uwagę to, że tworzenie nauki jest żywym procesem, ważniejsze powinno być zmienianie panujących w społeczeństwie stereotypów mędrca, niż kreowanie się wraz ze zdobywaniem stopni naukowych na żywe pomniki, uosobienia perfekcji i wszelkich cnót, które utrwala niezmącone samozadowolenie, jak w sztuce „Katastrofa” Samuela Becketta. Jest to jednak chyba raczej rodzaj pogrzebania żywcem, a przynajmniej ograniczenia sobie pola do wszelkiej twórczości i innowacji – zarówno w tworzeniu własnej osobowości, jak i, przede wszystkim, w tworzeniu wiedzy, co jest procesem, w który wkomponowana jest niepewność, wątpliwości i błędy. Jak pisze Alexandre Koyré, cytując za innym autorem, „stan bezruchu uważa się za szlachetniejszy i bardziej boski niż stan zmienności i niestałości, który z tego powodu bardziej przystoi Ziemi niż wszechświatowi”((A. Koyré, Od zamkniętego świata do nieskończonego wszechświata, Słowo / obraz terytoria, Gdańsk 1998, s. 41.)), bo jest to obraz raczej idei i to w dodatku Boga, które (i którego) metafizycy określają za pomocą atrybutów tj. „Jedyny, Prosty, Nieruchomy, Wieczny, Kompletny, Niezależny, Istniejący sam w sobie, Podtrzymujący sam siebie, Niezmienny, Konieczny, Niezmierzony, Nie stworzony, Nieograniczony, Niepojęty, Wszechobecny, Bezcielesny, Wszystko Przenikający, Wszechobejmujący, Istniejący poprzez swoją istotę, Istota Rzeczywista, Czysty Akt”((Ibidem, s. 155)). Jakże wielkiego sensu nabiera refleksja prof. Kazimierza Kucińskiego, który pisał, że „posługując się wiedzą i przyczyniając się do jej tworzenia, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest ona stanem, lecz procesem. Polega przede wszystkim na tworzeniu wiążących się z procesem poznawczym relacji między ludźmi i podtrzymywaniu ich. Te relacje umożliwiają wymianę idei (myśli), ich rozwój, upowszechnienie i absorbcję, tak by nie cisnęła się na usta biblijna fraza, iż «twarda jest ta mowa, któż jej słuchać może»”((K. Kuciński, Istota nauk ekonomicznych, W: K. Kuciński (red.). Metodologia nauk ekonomicznych, Dylematy i wyzwania, Difin, Warszawa 2010, s. 24.)).

Poszukując odpowiedzi na pytanie o to, kto jest naprawdę twórczy((W przypadku myślenia, za takowe uważa się myślenie, „którego wynik jest oceniany jako nowy i wartościowy w sensie poznawczym, estetycznym, etycznym albo użytkowym”. E. Nęcka, J. Orzechowski, B. Szymura (red.), op. cit., s. 641.)) i mądry, warto zauważyć fakt, że utrwalił się stereotyp osób mądrych, jako „tych, które wiedzą”, przez co osoby postronne lub mające poziom jedynie epigonów, a więc nietwórczych naśladowców, dla których zdobywanie wiedzy i mądrości nie jest procesem oscylującym ciągle pomiędzy poczuciem, że wie się wszystko, a poczuciem, że nie wie się z goła nic, mogą niekiedy uchodzić za osoby twórcze i posiadające dogłębną wiedzę. Osoba taka, choć nie jest cudzysłowiowym „głupkiem”, to czasem takiego dla świętego spokoju gra lub na takiego wygląda. Z drugiej strony „prawdziwy głupek”, a przynajmniej osoba nietwórcza, w lepszym przypadku swoisty „debil salonowy” – niegroźny dla nikogo powierzchowny, ale „dobrze wychowany” typ, którym w zasadzie nikt mądry nie jest zainteresowany, a w gorszym przypadku osoba mało inteligentna, ale dobrze przystosowana, która niemal wyłączną przyjemność znajduje w nakładaniu odpowiednich do sytuacji i wymagań roli masek. W pewnych sytuacjach można ją pomylić z osobą mądrą, bo będzie na przykład mądrze mówić, a więc mówić tak, jak osoba mądra wedle powszechnego stereotypu mówić powinna. Gatunek osób mądrych, inteligentnych, twórczych, solidnych i uczciwych jest jednak gatunkiem zagrożonym przez gatunek uzurpatorów, osób bezwzględnych i przebiegłych, zręcznie wykorzystujących asymetrię informacji za pomocą manipulacji, tym bardziej, że zasoby energetyczne i poczucie sensu tych pierwszych jest ograniczone. Osoby przebiegłe i dobrze przystosowane potrafią świetnie wstrzelić się w stereotyp osoby mądrej i inteligentnej poprzez różne zachowania w różnych kręgach. Dla pewnych kręgów osoba mądra to będzie osoba zdystansowana, chłodna, wycofana i milcząca, a w innych osoba bardzo żywiołowa, tryskająca energią, mówiąca szybko, a więc wydawałoby się zdradzająca szybkie myślenie, a może nawet więcej, zważywszy na to, jak aktywizowane są w umyśle przeciętnego człowieka stereotypy, których nie był pozbawiony nawet cytowany wcześniej Józef Pieter, pisząc o niezwykłej inteligencji, lotnej i twórczej fantazji, fenomenalnej pamięci i talencie((Por. J. Pieter, op. cit., s. 411.)). Mylące może być na przykład to, że taka osoba może mieć w np. popularnej stacji telewizyjnej własny program, w którym tłumaczy ludziom prostym językiem – tak, jak oczywiście należy – jak mają żyć. Takie osoby, o ile mogą cenić umiejętności przystosowawcze i inteligencję, o tyle pozostałe cnoty mogą uważać za „nieżyciowe” i nie przystosowawcze, ponieważ znają „prawdziwe życie”, choć być może nie wiedzą, że takie jest po prostu ich życie – takie, na jakie zasługują, ponieważ otoczenie społeczne inaczej się przystosowuje do ludzi nieprzystosowanych, aroganckich, roszczeniowych, o wątpliwej wartości społecznej, a inaczej do ludzi mądrych i wartościowych, na których można polegać, choćby ta spolegliwość nie wiązała się z byciem wielkim mężem stanu, a jedynie dobrym przyjacielem, sąsiadem, rzetelnym naukowcem, czy refleksyjnym myślicielem. W rzeczywistości społecznej silnie zakorzeniona jest reguła wzajemności, a jej łamanie powinno być dobrze ukryte, by nie przyniosło negatywnych konsekwencji, choć takie w zasadzie i tak przynosi, ponieważ osoba łamiąca reguły, o ile nawet nie naraża się na napiętnowanie społeczne, o tyle dopaść mogą ją wyrzuty sumienia, które stanowią karę, jaką zadaje im ich sumienie, a więc uwewnętrzniony głos opinii społecznej, a dla osób bardziej abstrakcyjnych świadomość obowiązujących norm i wartości.

17. Sfera emocjonalna badacza o złożonej tożsamości

Problem też często polega na tym, że trudno połączyć dość prymitywną ewolucyjnie sferę emocjonalną z tym, że umysł jest w stanie wytworzyć bardzo wiele kategorii i znaczeń. Niektóre z tych kategorii, gdy nie są wykorzystywane, obumierają, ale w dobrze zorganizowanym środowisku naukowym raczej inspirują i popychają do tworzenia coraz to nowszych, bardziej oryginalnych i złożonych jakości. Problem emocji może ujawniać się w różnych okolicznościach i pod wpływem różnych czynników. Na przykład, emocje towarzyszące intelektualnym sukcesom, porażkom, czy też wątpliwościom, których źródłem są czynniki występujące w jednym środowisku i na bazie tam przeżywanych doświadczeń się rodzą – są zwykle w tym środowisku dobrze rozpoznawane, odzwierciedlane i rozumiane. W tym samym czasie jednak – w innym środowisku, które nie jest świadome tego, co przydarza nam się w innym środowisku, nasze nadmierne pobudzenie i towarzysząca jemu określona ekspresja emocjonalna, mogą być jednak źle odczytywane, a nie zawsze zmiana otoczenia, sytuacji zmienia całkowicie emocje, jakim podlegamy, gdyż nierzadko mają one swoją inercję – zwaną perseweratywnością, przez co niejako „przynoszone” do tego drugiego środowiska, mogą wywoływać nieadekwatne reakcje otoczenia, spotykające się z naszym niezrozumieniem, gdy nie uświadamiamy sobie powodów tych reakcji lub niechęcią i dezaprobatą – wówczas, gdy rozumiemy, co się dzieje, lecz z różnych powodów nie mamy zasobów psychicznych w postaci siły woli, chęci, motywacji, by temu przeciwdziałać, przez co wzmacniamy jedynie fałszywą świadomość na nasz temat.

Natężenie tego, co się dzieje w psychice badacza kształtującego dopiero złożoną tożsamość, może w niektórych okresach przekraczać możliwości rozumienia tych emocji przez wszystkie środowiska, w których funkcjonujemy, co może potęgować poczucie bycia niezrozumianym, nieakceptowanym, nieodzwierciedlonym, odrzuconym, czy też wykluczonym, co w stanach szczególnego pobudzenia może być przez nas szczególnie dotkliwie odczuwane, przez co niekiedy przez nas samych błędnie interpretowane, chociaż niezależnie od wydolności na stymulację społeczną, należy podkreślić jednak to, że osoba, która kończy z sukcesem dwa lub więcej kierunki studiów, odpowiadające jej pasjom, prawdopodobnie posiada dużo większe kompetencje w zakresie oceny sytuacji, chociaż nie zawsze może leżeć w jej interesie szczerość – zwłaszcza w przypadku wyczulenia na negatywne reakcje wynikające z wielu opisywanych w niniejszej pracy czynników.

18. Abstrakcyjny dylemat wkładu intelektualnego interdyscyplinarnego badacza

W nauce można mówić o dwóch silnych tendencjach – mechanicyzacyjnej i absolutyzacyjnej oraz relatywizacyjnej i uwieloznaczniającej((E. Laszlo, Systemowy obraz świata, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978, s. 36.)). Jak zatem zaimponować danemu środowisku? Można to zrobić w kręgu tych bardziej „ścisłych” umysłów poprzez pokazanie jeszcze lepszego zmechanizowania dotychczasowego systemu lub w kręgu bardziej wrażliwych i otwartych intelektualnie umysłów „humanistycznych”, którzy cenią nie sprawność, ale głębokość, poprzez pokazanie jeszcze większego zrelatywizowania.

19. Złożona tożsamość – styk ekonomii i psychologii – studium przypadku

Warto jeszcze podać przykład konfliktu, który może mieć badacz wywodzący się z dwóch dyscyplin – dajmy na to, dość odległych od siebie – psychologii i ekonomii. Badając styk psychologii i ekonomii warto zastanowić się, co w pierwszym odruchu o świecie i człowieku mógłby najprawdopodobniej powiedzieć ekonomista, a co psycholog. Ekonomista prawdopodobnie powiedziałby, że „świat w gruncie rzeczy jest prosty, ludzie są w dużym stopniu racjonalni, kierują się zasadą maksymalizacji użyteczności, a światem rządzi efektywność”, co jest przejawem myślenia bardziej lewopółkulowego, skłonności do tworzenia porządku, systemów, przywiązania do rozumowych argumentów, logicznego myślenia, wyrazem fascynacji matematyką, prostotą, ale i ścisłością opisu. Psycholog – natomiast – najprawdopodobniej powiedziałby „świat nigdy nie jest na tyle prosty, żeby nie dało się na jego temat niczego nowego powiedzieć”. Byłby to przejaw myślenia raczej prawopółkulowego, co oznacza skłonność do wykorzystywania wyobraźni, metafor, barwnych opisów, poszukiwania nowości, otwartości na nowe idee i poglądy, poszukiwania w każdym czegoś wyjątkowego, tolerancji złożoności, braku porządku i wieloznaczności, odwoływania się do wielu różnych równoprawnych układów odniesienia i porządków – w zależności od kontekstu, rodzaju konfliktu itd. Posiadanie tych dwóch perspektyw jest wartościowe, ale godzenie ich w ramach jednej osobowości wymaga pewnego wysiłku integracyjnego, umożliwiającego stałe rozwiązywanie licznych konfliktów wartości i dylematów – zarówno intelektualnych, dotyczących tego, którym tropem pójść, co w ogóle, na najbardziej ogólnym i fundamentalnym poziomie myśleć o sobie, społeczeństwie i świecie, ale również dylematów moralnych i etycznych, związanych z tym, co komu można powiedzieć oraz co chcielibyśmy, co możemy lub co powinniśmy w określonej sytuacji zrobić.

Podsumowując problemy emocjonalne oraz tzw. problem maski i roli warto porównać środowisko ekonomistów i psychologów – ukazując trudność w zakresie godzenia tych dwóch ról.

Na szczególne trudności możemy być narażeni wówczas, gdy nasze reakcje mogą być obiektem szczególnego zainteresowania danego środowiska ze względu na obszar zainteresowania i kompetencje osób z tego kręgu. Wówczas nadmierna koncentracja uwagi takich osób, jeśli jesteśmy szczególnie wrażliwi i introwertyczni, przez co mniej odporni na stymulację bodźcami o charakterze społecznym((Warto jednocześnie podkreślić, że osoby wysoko reaktywne, choć mało odporne na stymulację społeczną, są dużo bardziej niż osoby nisko reaktywne, odporne na stymulację fizyczną i intelektualną, przez co mogą być wytrawnymi alpinistami lub naukowcami, co przeciętnej większości – dobrze wpisującej się w codzienność życia zbiorowego – nie jest dostępne.)), może przekraczać nasze możliwości przetwarzania tej stymulacji, co może prowadzić do utraty pewności siebie, wycofania lub wręcz niechęci z naszej strony, która zwrotnie wzmaga niechęć po drugiej stronie. Na przykład nadwrażliwi psychologowie, którzy nierzadko są zarazem bardzo empatyczni i życzliwi, ale również niejako przez to przekraczający granice i „wścibscy”, a ze względu na wykonywany przez nich zawód i kompetencje żyjący w poczuciu szczególnych uprawnień do ingerencji w to, co myślą i czują inni, mogą wywoływać nieintencjonalnie tym nastawieniem spiralę wzajemnej wrogości, niechęci i uprzedzeń. Mogą czuć, że ich adekwatne spostrzeżenia, odniesienia, ustosunkowania, w ich mniemaniu korygujące, jednakże nierzadko powstające na kanwie nawet nieintencjonalnego postrzegania każdego człowieka jako ewentualnego pacjenta, wynikającego z trudności zmiany perspektywy od zawodowej do naukowej, czy po prostu życiowej – w których obowiązują inne reguły relacji, spotykają się z dezaprobatą, co w ich odczuciu może wskazywać na to, że mamy jakiś psychologiczny problem, nie dostrzegając jednakże, że my być może ten „problem”((Warto przytoczyć tutaj bardzo mądre powiedzenie, które głosi, że „problem jest wtedy, gdy się go nazwie”.)) sobie uświadamiamy, lecz z różnych powodów nie dysponujemy nie tyle wiedzą, co jedynie dostatecznymi na dany moment zasobami, które są konieczne do tego, by sobie z tym poradzić. W efekcie tego procesu, niejako ignorowania tych reakcji, w tak nastawionych osobach może zrodzić się poczucie, że to my jesteśmy zbyt mało kompetentni psychologicznie, podczas gdy w rzeczywistości ich empatia i „pomocowe” nastawienie zakłóca im zarazem konieczne w stosunkach społecznych pomiędzy dorosłymi ludźmi poczucie granic, a tym samym także taktu i zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości, „w normalnych” warunkach przejawiające się w tzw. „dyskretnej nieuwadze”. Każdy dorosły człowiek bowiem, powinien domniemywać, czy też zakładać w zachowaniu innych ludzi, leżące u podłoża tych zachowań wyznawane przez nich wartości i dobrą wolę, wynikające z poczucia wolności osobistej realizowanie niesprzecznego z powszechnie obowiązującymi zasadami interesu, działanie zgodnie z własnym sumieniem, czy też robienie tego, co, za sprawą licznych przesłanek, wydaje nam się, że jest lub uważamy za słuszne, przez co naruszenie tej granicy może być źródłem niechęci. Może się jednak zdarzyć, że psychologowie, związany z taką interpretacją opór, odbierać będą nie jako przejaw autonomii w myśleniu i działaniu kogoś dysponującego znacznie rozleglejszą wiedzą, kto czuje się wartościowy społecznie i do takiego zachowania uprawniony, bo ta wiedza pochodzi z dwóch lub więcej dziedzin, którym towarzyszą odrębne systemy wartości, które należy zinternalizować, przez co zachowanie osoby, która od lat godzi tak rozbudowaną wiedzę i wartości w ramach jednostkowej perspektywy i doświadczenia, musi w pewien sposób wyrażać się na co dzień w twórczym podejściu do rozwiązywania różnych problemów i „radzenia sobie”, lecz jako niechęć i opór do otrzymania „życzliwej” z ich strony pomocy. Jednakże dobre intencje i naiwna „życzliwość” psychologów, mogą godzić zwykle w poczucie godności i kontroli u osób bardziej złożonych psychologicznie, wzmagając jej wyobcowanie, które ma na celu odzyskanie naruszonej wewnątrzsterowności i autonomii wynikającej z działania opartego o szerszy repertuar dostępnych reakcji, a uprawnionego na mocy rozleglejszej wiedzy i większych kompetencji zdobytych w toku dojrzewania intelektualnego w nie jednym, lecz dwóch lub więcej środowiskach. Oznaki braku szacunku do takich osób, wyrażające się w różnego rodzaju odczuwalnych reakcjach dezaprobaty, a niekiedy wręcz pogardy, wynikają z silnie zakorzenionych w kulturze wzorców odgrywania ról społecznych i poczucia pozycji w hierarchii, podczas gdy jednocześnie łamie się i ignoruje faktyczną pozycję osoby o bardziej złożonym „rodowodzie” intelektualnym, co jest zjawiskiem nierzadkim, wynikającym z tego, że np. doktor lub profesor jednej dziedziny, który zwykł czuć się bardziej kompetentny w danej dziedzinie od osoby nie posiadającej tytułu naukowego, staje w obliczu konfrontacji intelektualnej z kimś, kto, pomimo niższego miejsca w hierarchii naukowej, dysponuje znacznie szerszą wiedzą i perspektywą, co rodzi emocje po obu stronach, a przez to wzajemny opór i uniki, a w niektórych przypadkach także wybuchy agresji, co się również nierzadko zdarza. Wiadome jest jednak, że zazwyczaj wynik takiej konfrontacji jest niekorzystny dla strony o niższej pozycji, która w naturalny sposób, przynajmniej dla zastanej, nierzadko skostniałej struktury społecznej, formowanej w duchu improwizacji, konformizmu i dawnych reguł gry opartych nie na przewadze tych, co dysponują większą wiedzą, lecz tych, którzy formalnie więcej znaczą, a formalny status zyskali niekoniecznie dzięki wiedzy lub nie tylko dzięki niej, lecz również, a może bardziej dzięki cechom choćby takim jak lojalność, ze względu na zajmowane niższe miejsce w hierarchii, znajduje się w gorszym położeniu i zwykle odmawia się jej sukcesu, satysfakcji i poczucia sprawiedliwej, adekwatnej oceny jej pozycji intelektualnej i kompetencji, przez co, choć zwykło się uważać, że w nauce jest jak w sporcie, to nierzadko niesportowe, często wręcz rutynowe i odruchowe zachowania w postaci poniżania, deprecjacji i lekceważenia, choć mogące być wyrazem niskich pobudek i wczesnych, perwersyjnych stadiów rozwoju charakteru, przeważają nad tymi, dzięki którym struktura społeczna w nauce mogłaby konstruktywnie wznosić się na wyżyny synergii potencjałów wszystkich jej członków, w wyniku dobrze zaaplikowanej idei podziału pracy i efektywnego wykorzystania kapitału ludzkiego organizacji.

Innym razem, w innym środowisku – na przykład w środowisku ekonomistów – możemy mieć inny problem, gdy osoby z tego środowiska są przeciwnie niż w poprzednim przypadku – bardziej zasadniczy, kierujący się ideami, w które wierzą, przez co w kontaktach i relacjach międzyludzkich nieco chłodni lub powierzchowni w odbiorze. Wówczas, gdy przyzwyczajeni jesteśmy do wchodzenia w głębszy kontakt psychologiczny i tworzenia relacji, możemy być zaskoczeni wytrwałością i konsekwencją, z jaką te osoby zachowują pewną rezerwę i dystans. Uświadomienie sobie jednak swoistej perspektywy, systemu wartości i porządków myślenia właściwych ekonomistom ułatwia zrozumienie tego, jak silną rolę odgrywają te czynniki w kształtowaniu osobowości przedstawicieli tej dyscypliny nauk społecznych – zwłaszcza, gdy przysposabiani są oni do orientacji na realizację własnych ambicji w zgodzie z pewnymi zasadami i etosem, który powinien – ze względu na zaufanie społeczne, jakim cieszą się przedstawiciele tego zawodu – charakteryzować te swojego rodzaju elity. Wówczas wymagania roli dla takich osób są dosyć wysokie, gdzie pewien poziom kultury osobistej, powierzchowności i elegancji, ale niekiedy również bezkompromisowości i zasadniczości powinien przeważać nad innymi formami zachowań i wyrażania swojej tożsamości i wizerunku.

Takie zasadnicze, ideowe nastawienie musi u ekonomistów przeważać nad chociażby autentycznym i empatycznym nastawieniem psychologów. Psycholog bowiem służy jednostkom, a ekonomista zwykle grupom, przedsiębiorstwom i społeczeństwu – wraz z jego nadbudową w postaci państwa, a niekiedy organizacjom międzynarodowym. Podczas gdy psycholog, za sprawą głębszego kontaktu, łatwo zdobywa zaufanie i wiarygodność dla jednostki, wobec której chce za takiego uchodzić, za sprawą swojego rodzaju przystosowawczej mimikry, a więc decentracji i upodabniania się do obiektu swojej uwagi, czy też pomocy, przejawiając przy tym różne formy poczucia obowiązku wynikającego z dość różnie rozumianej przez przedstawicieli środowiska psychologów etyki zawodowej, o tyle ekonomista w swoim wizerunku jest zwykle bardziej stały w przekonaniach i wartościach oraz zasadniczy, dając tym samym wyraz swojej głębokiej wiary w zasadność swojej wiedzy i leżących u jej podstaw idei, a także w skuteczność proponowanych przez siebie rozwiązań. Bywa on bowiem nie tylko rzecznikiem interesów jednostek, ale znacznie częściej różnych grup na różnych szczeblach agregacji, gdzie proporcjonalnie do stopnia ekspozycji na uwagę, odniesienia, a nierzadko krytykę niekiedy całych mas, problem roli i maski nabiera szczególnego charakteru, a wizerunek takiej osoby jest już nie tylko jej osobistą wizytówką, ale również całego środowiska, które swoją wiarygodność budowało niekiedy przez stulecia.

Gdy badacz, a więc osoba mająca za zadanie rozwijać idee i metody, odkrywać fakty i sprzyjać tym samym pogłębianiu fundamentów i stwarzaniu racji bytu jednego środowiska, posiada drugą lub kolejną tożsamość ukształtowaną jednocześnie w innym środowisku, musi niekiedy na pewnym etapie dokonać wyboru tego, komu zechce na dalszych etapach kariery bardziej sprzyjać, ponieważ w tworzenie tak fundamentalnych aspektów racji bytu całego środowiska wkomponowana jest potrzeba tego środowiska, by dana osoba była godna zaufania i spolegliwa. Celu związanego z zaspokojeniem tej potrzeby nie da się osiągnąć inaczej, jak odrzucając w pewnym stopniu lub, co bardziej realistyczne, zawieszając w pewien sposób jedną z tożsamości, gdy chcemy dalej się rozwijać w tym głównym dla nas środowisku naukowym, gdyż wybór bardziej określonej, bo przejawianej przez więcej osób, tożsamości skutkuje bardziej jasnym systemem wartości i przekonań, co przekłada się na większą wiarygodność, a więc i zaufanie, gdyż tym większej możliwości zaufania można byłoby się spodziewać po badaczu, im bardziej przyswoił on pewien główny system wartości i przekonań w zakresie swojej tożsamości społecznej – w tym wypadku związanej z faktem bycia naukowcem – przedstawicielem konkretnej dziedziny. W dodatku, wybór jednego środowiska przekłada się na większą uwagę i zaangażowanie, jakim wykazujemy się w jego obrębie, przez co możemy uchodzić za osoby bardziej spolegliwe. Rodzi się jednak pewien problem dla badacza o złożonej tożsamości naukowej wówczas, gdy obie tożsamości są dla niego równie atrakcyjne, gdy w równym stopniu pasjonuje się on obiema dziedzinami, z których się wywodzi lub też, co już było wcześniej podkreślane – gdy wszystkie te perspektywy odwołują się do różnych wrażliwości (pobudliwości), jakie posiada, przez co trudno „dobrowolnie” zrezygnować choćby z jednej perspektywy i związanej z nią tożsamości, gdy w podobnym stopniu, jak pozostałe, rzeczywistość widziana przez nas dzięki tej złożoności pod różnymi kątami z podobną intensywnością rezonuje. Wówczas pewien swoisty kryzys tożsamości można rozwiązać poprzez wypracowanie wspomnianej w niniejszej pracy własnej drogi, gdzie w podobnym stopniu staramy się inspirować obydwa środowiska, w których funkcjonujemy. Wówczas przyczyniamy się do rozwoju obydwu z nich lub w przypadku tożsamości wielokrotnej wielu z nich. Jeżeli rozwijamy się na tych wszystkich płaszczyznach, możemy wówczas, gdy jesteśmy akceptowani z taką złożoną tożsamością, inspirować w podobnym stopniu wszystkie środowiska bez przynoszenia szkody żadnemu z nich. Ponieważ jednak wymaga to ciągłego rozszerzania swojej perspektywy, toteż tak szeroki zestaw wyznawanych idei i wartości, może przełożyć się na skłonność do przewartościowywania istniejących w poszczególnych dziedzinach kanonów w zakresie metodologii, etyki zawodowej i badawczej, czy też leżącej u podłoża tych dziedzin filozofii. Taki badacz może z czasem stać się filozofem amatorem lub chcieć wręcz – przynajmniej równolegle rozwijać się jako filozof – na przykład podejmując kolejne studia lub pisząc prace naukowe publikowane w uznanych periodykach z tej dziedziny. Na przykład psycholog o zacięciu ekonomicznym może chcieć wznieść się na poziom filozofii politycznej i społecznej, a ekonomista o orientacji psychologicznej, może chcieć dogłębnie analizować problem ludzkiej natury, czy też filozofię umysłu, próbując dociec bardziej złożonych źródeł ludzkich motywów ekonomicznych i interesów lub chociażby istoty tego, czym jest racjonalność, a w szczególności racjonalne myślenie i podejmowanie decyzji, a także jakie są lub mogą być związane z tą racjonalnością ograniczenia. Wówczas, stawanie się takim filozofem pełni nie tylko integrującą rolę dla naszej tożsamości intelektualnej i społecznej, ale również sprzyja dostrzeganiu nowych, bardziej dojrzałych dla tak złożonej tożsamości perspektyw, gdzie niekończący się dialog pomiędzy poszczególnymi z nich, pozwala na budowanie nowych filozoficznych pomostów pomiędzy tymi „wyjściowymi” dla tożsamości dziedzinami. Przy stałym podejmowaniu tego rodzaju wyzwania, tożsamość taka staje się nie stanem, czy też strukturą, lecz procesem. Jeżeli przekonamy innych badaczy do tego, że nie ma nic groźnego w podleganiu ciągłym procesom przeobrażania własnej tożsamości, zyskamy dzięki takiej akceptacji pewien bufor tolerancji poszczególnych środowisk. Możemy również innych zainspirować do podążania taką drogą, co może sprzyjać nowym formom „istnienia” i funkcjonowania całych środowisk naukowych, o czym traktuje następny punkt.

20. Struktury społeczne i narracje w nauce a złożona tożsamość

Poszczególne środowiska i grupy społeczne różnią się. W przypadku jednych, bardziej hierarchicznych trzeba znać pewien określony kod zachowania, który jeśli go znamy, otwiera nam dostęp do mniej widocznej warstwy komunikacji w danym środowisku. Inne, mające bardziej sieciową organizację, reagują na wiele różnych kodów, ale żaden z nich nie ma zbyt dużej skuteczności, bowiem bardziej liczy się częstotliwość kontaktów i jakość relacji, jakie tworzymy. Dawniej struktury społeczne były bardziej hierarchiczne. Ten, kto stał wyżej, dyktował reguły zachowania i mógł ograniczać informacje. Współcześnie, w czasach coraz większej różnorodności, wyższą pozycję mają ci, którzy mają więcej zainteresowań, szerszą wiedzę, są bardziej inteligentni i elastyczni, ponieważ mogą mieć bardziej złożoną tożsamość, przez co mogą istnieć w świadomości większej liczby osób i z większą liczbą różnorodnych osób tworzyć relacje i więzi. Dominuje w takich zbiorowościach organizacja sieciowa, gdzie życie społeczne jest pewną skomplikowaną grą wymagającą bogatej kombinacji różnych umiejętności. Wówczas złożona tożsamość, wielorakość Ja, stanowi pewien bufor dostępnych sposobów zachowania, znajomości różnorakich narracji i scenariuszy. Gdy funkcjonuje się na pograniczu światów, z których jeden zorganizowany jest hierarchicznie, a drugi sieciowo, problem zaczyna się wówczas, gdy próbujemy w jednym środowisku zastosować styl autoprezentacyjny, który rozpoznawalny i skuteczny jest w innym środowisku. Na przykład tam, gdzie są sztywne i jednoznaczne reguły (jeden kod), nie zaimponujemy nikomu złożonością i szerokim repertuarem, a narazimy się co najwyżej na pobłażliwość, nieufność i niezrozumienie. W innym, bardziej liberalnym środowisku, które ma większą tolerancję dla bogactwa zachowań, ważniejsze są relacje, a przekonywanie się do danej osoby dłużej trwa, bo jest większa tolerancja manipulacji i różnych zniekształceń i sama wiedza nie wystarczy, by ktoś mógł zostać zaakceptowany. O ile w pierwszym typie trzeba postępować według reguł, których nie powinno się łamać, bo sankcją jest nawet wykluczenie, o tyle w drugim, gdy zapracujemy na pewien kredyt zaufania, to trudniej jest go utracić. Powodem wykluczenia natomiast może być nietolerancja tej złożoności. Na czym innym jednak polega zaufanie i wiarygodność w obydwu środowiskach i co innego przekłada się na pozycję jednostki w danym środowisku. Nie ma to jednak wiele wspólnego z samą wiedzą, która, zarówno w jednym, jak i drugim typie organizacji stosunków społecznych, jest w podobnym stopniu wytwarzana. Ważniejszy jest związek z tym, do czego ta wiedza jest wytwarzana i w jaki sposób ta organizacja i wiedza stanowią źródło władzy i pozycji społecznej. Mylenie odpowiednich stylów zachowania, komunikacji i autoprezentacji może skutkować nieufnością, niezrozumieniem i odrzuceniem, przez co warto bardzo skrupulatnie i refleksyjnie je rozgraniczać. Im więcej porządków jesteśmy w stanie rozróżnić i do im większej liczby z nich jesteśmy w stanie się skutecznie odwołać i w nie ze swoim zachowaniem wstrzelić, tym lepiej. Warto również operować tymi różnymi stylami świadomie i z poziomu wiedzy, ponieważ wiedza ma charakter abstrakcyjny i ogólny, ma pewną organizację i umożliwia szybką orientację w tym, z jaką sytuacją mamy do czynienia, a fakt, że myślenie abstrakcyjne i wiedza ogólna, która w jego efekcie powstaje, wiąże się z ekonomią myślenia, ma niemałe znaczenia wówczas, gdy liczy się szybkość działania i szybkość przechodzenia pomiędzy różnymi porządkami i rolami.

Ważny jest również aspekt narracyjny – zarówno konstruowania własnej autonarracji, jak i uczestnictwa w narracji podzielanej przez całe środowisko. Problem konstrukcji narracji w przypadku kształtowania złożonej tożsamości, będącej wypadkową funkcjonowania w wielu środowiskach jest tematem na tyle szerokim, że nadaje się na oddzielny artykuł. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że środowiska mogą tworzyć zamknięte narracje, w które trzeba umieć się wstrzelić tam, gdzie dużą rolę odgrywa ideologia, a ta z kolei bierze się z dużego lęku i potrzeby kontroli, gdyż przedstawiciele tego środowiska pełnią bardziej odpowiedzialne role społeczne i muszą uchodzić na zewnątrz za osoby bardziej przewidywalne, zrozumiałe i konsekwentne. Z drugiej strony, można mieć do czynienia z narracjami otwartymi – tam, gdzie środowisko od każdej osoby, która wchodzi w jego obręb oczekuje czegoś twórczego, nowego i oryginalnego, ponieważ jest bardziej nastawiona na dialog i ciągłe tworzenie tożsamości społecznej całego środowiska – tak, by każdy jego członek mógł się czuć zaakceptowany, zrozumiany i odzwierciedlony, niż na spostrzeganą z zewnątrz spójność i jednomyślność grupy. Czasem na przykład o cechach takich jak elitarność, świadczy właśnie otwartość, niż zamkniętość i niedostępność, ponieważ otwartość wiąże się z pewnym wysiłkiem ciągłego rozwoju wszystkich członków grupy. Nie oznacza to jednak, że zamknięte grupy nie mają żadnych problemów, ponieważ izolacja sprzyja „wypadaniu z obiegu”, podzielaniu przestarzałych stereotypów i przekonań, przez co napór rzeczywistości może być w pewnym momencie na tyle duży, że łatwiej taka zamknięta struktura ulega dezintegracji i degradacji, przez co w wyniku rozpadu jej członkowie mogą się tylko rozczarować i rozejść, z powodu utraty racji bytu i wspólnego celu, niż grupa, w której stałe są tylko role, „wakaty” na osoby dynamiczne i z potencjałem, wobec których żywi się największe oczekiwania, a nie względnie stały skład grupy, układ osobowo określonych ról i jednomyślność wszystkich członków. Na szczęście, opisane tendencje nie odnoszą się do żadnej dającej się zidentyfikować grupy, a jedynie są wynikiem pewnego eksperymentu myślowego, modelu umysłowego obserwacji różnych sposobów funkcjonowania, które zwykle dynamicznie w różnych środowiskach się zmieniają, a na niepowtarzalny koloryt, charakter i klimat składają się charakterystyki znacznie bardziej abstrakcyjne, niejednoznaczne i ulotne, które bardziej daje się wyczuć, niż nazwać. Jednak sam proces sprowadzania obserwowanych niekiedy tendencji do absurdu, pozwala ująć przynajmniej pewne mechanizmy i zjawiska, które występują zwykle w różnym nasileniu i z różną częstotliwością. Rzeczywistość społeczna staje się coraz bardziej skomplikowaną grą, gdzie można mówić o różnych poziomach funkcjonowania lub lepiej – prędkościach, gdzie osoby twórcze i refleksyjne, szybko uczące się, dobrze zorganizowane i dynamiczne, mogą stanowić koło zamachowe organizacji, a nie być obiektem napiętnowania, „jak to drzewiej bywało”. W tym kontekście warto pamiętać o zachowywaniu pewnej formy umysłowej, ponieważ umysł jest trochę jak piec hutniczy – trudno go rozpalić i trudno wygasić.

Podsumowanie

Marząc o sukcesie intelektualnym i podbojach nowych przyczółków, a więc narzucaniu własnej wizji delimitacji obszarów badawczych, własnych zasad stosowania metod badawczych czy własnych kryteriów uznawania określonych faktów i twierdzeń za naukowe, zgodnie z naszym, wynikającym z interdyscyplinarnej tożsamości ujęciem, warto przyswoić sobie refleksję brytyjskiego filozofa Rogera Scutona, który pisał, że „zamiast zatracać się w tych nierealnych nadziejach, powinniśmy dokonać ponownej refleksji nad naszą naturą jako osiadłych, negocjujących stworzeń i powrócić do naszego podstawowego zadania, czyli spojrzenia z ironią i dystansem na nasz rzeczywisty stan, oraz zastanowić się, jak żyć w zgodzie z tym, co odkryjemy”((R. Scruton, Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei, Zysk i S-ka, Poznań 2012, s. 238.)).
Dezyderata interdyscyplinarnego badacza
1. Miej czas na pisanie i czytanie.
2. Miej czas na rozmowy z osobami, które uważasz za mądrzejsze od siebie.
3. Miej czas na twórcze i swobodne myślenie.
4. Staraj się mieć wpływ i wkład w każde środowisko, w którym się znajdujesz.
5. Dbaj o swoje dobre imię i uznanie w każdym otoczeniu, a zwłaszcza środowisku naukowym, bo to ono może sprawić, że twój głos będzie bardziej słyszalny.
6. Próbuj odnajdywać się w wielu różnych rolach, pamiętając zawsze o swojej niepowtarzalnej tożsamości. Znajdź na tyle ogólną perspektywę i takie wartości, które pozwolą ci zachować spójność przynajmniej na bardzo ogólnym poziomie. Szukaj tego fundamentu dotąd, dopóki różne sytuacje, role, wymagania i oczekiwania nie przestaną być dla ciebie trudne do pogodzenia w zakresie tego, jak myślisz o sobie w ogóle.
7. Nie dawaj się zmanipulować ani zakłamać swojego stanu samoświadomości. Spokojnie tłumacz siebie (to jaki jesteś i dlaczego) i dyskutuj z innymi o tym, dlaczego myślisz tak, jak myślisz i nie bój się o tym mówić.
8. Unikaj wrogiego i nieżyczliwego otoczenia.
9. Zwracaj uwagę na wszelkie przejawy dyskryminacji i inne patologie, bo one mogą uczynić także twój głos niesłyszalnym. Samemu nie dyskryminuj i nie deprecjonuj, bo jest to miecz obosieczny. Ten, kto wpływa musi się liczyć z tym, że zawsze zmieni się pod wpływem tego, że próbuje wywrzeć wpływ – zwłaszcza wtedy, gdy nie ma do tego żadnego tytułu ani prawa.
10. Sam nie dyskryminuj innych ze względu na odmienne zdanie, staraj się znaleźć sens w wypowiedziach rozmówców i wtedy, gdy widzisz, że ktoś może się mylić, spróbuj pokazać inny punkt widzenia, nie narzucając go jednocześnie. Pamiętaj, że każdy jest na swój sposób głęboki, ale też ma prawo do błędów.

Posłowie

Posłanie do twardogłowych*

Michał Polański
Bądźcie pozdrowieni twardogłowi
za waszą nieczułość i zawziętość
co cały świat na wskroś przeszywa
tworząc strukturę naszego codziennego
trudu istnienia

Bądźcie pozdrowieni
za to, że obojętni są wam inni
i że nie widzicie nikogo prócz samych siebie
brak wrażliwości i wyobraźni
zastępuje niezmącona pewność siebie

Bądźcie pozdrowieni
za wasz spokój wśród tylu niepokojów świata
za waszą bezdenną ograniczoność

Bądźcie pozdrowieni
za swobodę nie mycia rąk
i poczucie sensu istnienia

Za łatwość mówienia innym o tym, co w nich widzicie
i nie mówienia im, tego, co warto byłoby, żeby usłyszeli
by byli lepszymi ludźmi

Bądźcie pozdrowieni
za waszą zaradność praktyczną w zwykłym
i niepraktyczność w nieznanym
za waszą obojętność na to, co duchowe i realizm życiowy

Bądźcie pozdrowieni
za waszą powierzchowność w relacjach z innymi
i obojętność wobec bliskich
za brak prawdziwych przyjaźni i spokój co do tego,
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami

Bądźcie pozdrowieni
za waszą nietwórczość, spokój, lekkość bytu oraz łatwość odmawiania innym
za doskonałe przystosowanie do tego, co jest i brak przystosowania
do tego, co być powinno

Bądźcie pozdrowieni
za wasz brak jakichkolwiek talentów i uzdolnień
i potrzebę przypisywania sobie sukcesów innych
za nieograniczoną pychę i gotowość deptania tego, co lepsze i piękniejsze

Za to, że wszyscy poznają się na waszej wielkości
podczas gdy żyjecie tak, jakby po was miał przyjść już tylko potop
że nierzadko kłamiecie, wprowadzacie w błąd,
a tych, co mówią ważną dla wszystkich prawdę, niszczycie

Za to, że chcecie leczyć innych zamiast siebie
tworząc śmiertelną moc stereotypów
kształtującą ludzkie przeznaczenie
i ogrom piętna, jakie na nich sprowadzacie

Za to, że zostajecie lekarzami, psychologami, ekonomistami
innymi specjalistami, politykami i mężami stanu
by móc otwarcie niszczyć, krytykować i oceniać innych
by bez najmniejszego poczucia odpowiedzialności mówić im jak żyć

Bądźcie pozdrowieni
za to, że wasza przyziemna, kolektywna, brutalna i zwierzęca siła
niszczy wszystko to, co święte i transcendentalne
co wyjątkowe i nierzadko tylko jednostkowe

Bądźcie pozdrowieni
za wasze autorytarne zamiłowanie do władzy i wielkości
za ślepe posłuszeństwo i poddaństwo
usłużność i służalczość wobec silniejszych
lub ostatecznie wymuszoną spolegliwość
oraz za pogardę wobec słabszych i wykluczonych

Bądźcie pozdrowieni
za waszą nietolerancję dla wieloznaczności
i zamiłowanie do gier o sumie zerowej
za waszą zwierzęcą bezwzględność
nazywaną walką o byt
i niską wartość kulturotwórczą

Za to, co w was bezrefleksyjne, dosadne, ograniczone i ordynarne

Za stereotypowość i zwyczajność waszych dróg

Bądźcie pozdrowieni twardogłowi

*Trawestacja „Posłania do nadwrażliwych” K. Dąbrowskiego


źródło: „Elementy metodyki rozprawy doktorskiej” pod. red. K. Kucińskiego. Publikacja za zgodą autora

Share

Podobne wpisy