Norma dnia i pasja nocy

Karl Jaspers
Philosophie, tom III, Wyd. J. Springer, Berlin 1932.
(Polskie Towarzystwo Higieny Psychicznej – Zdrowie Psychiczne – 1980 nr 2, s.70-74 – Publikacje)

(ZP, 1980 nr 2, s. 70) -„Istnienie nasze pojawia się w rzeczywistości ludzkiej w stosunkach z dwiema mocami. Manifestację egzystencjalną tych mocy nazywać będziemy: Normą Dnia i Pasją Nocy.
Norma Dnia porządkuje nasza rzeczywistość ludzką; wymaga jasności, konsekwencji, wierności; podporządkowuje nas Rozumowi i Idei. Jedności i nam samym nakazuje realizację w świecie, budować w czasie, udoskonalać niekoniecznie rzeczywistość ludzką. Ale na końcu Dnia przemawia inny głos. Odrzucenie go nie załatwia bynajmniej sprawy.

Pasja Nocy przebija wszelkie nakazy. Rzuca się w ponadczasową otchłań Niebytu, który wciąga wszystko w swoje wiry. Każda konstrukcja w czasie, jako manifestacja historyczna, wydaje się jej powierzchownym złudzeniem. Jasność nie może dla niej otwierać drogi i ku naszemu istotnemu, a raczej zapominając o sobie, uważa ciemność za bezczasowy mrok Autentyczności.

Dzięki niepojętemu „Trzeba”, które nie próbuje się nawet usprawiedliwiać, staje się ona nieufna i niewinna wobec Dnia. Nie przemawiają do niej ani powinności, ani cele – jest ona zatraceniem i pragnieniem unicestwienia się w świecie, aby się zrealizować w głębi całkowitego zniszczenia świata.

Norma Dnia zna śmierć jako kres i granicę, ale faktycznie nie wierzy w śmierć, ponieważ istnienie zapewnia sobie nieśmiertelność w rozmachu. Działając myślą o życiu, a nie o śmierci. Orientując się na budowę bytu rzeczywistości ludzkiej, na jego ciągłość historyczną, w momencie śmierci jeszcze myślę o rzeczywistości ludzkiej; myślę o działaniu w niej jakby śmierć nie stała nade mną.

Norma Dnia może sprawić, że podejmuje się ryzyko śmierci, ale nie, że się jej szuka. Odważnie przyjmuję świadomość śmierci, chociaż nie jest ona dla mnie ani przyjaciółką, ani wrogiem. Tymczasem Pasja Nocy utrzymuje ze śmiercią stosunek przyjazny lub wrogi (ZP 1980 nr 2, s.71) pełen miłości lub grozy. Tęskni do śmierci usiłując jednocześnie ją powstrzymać, śmierć ją wzywa a ona czyni z niej swoją najbliższą towarzyszkę. Zarówno cierpienie rzeczywistości ludzkiej pozbawionej możliwości, jak radość życia wobec zniszczenia całego świata, jedno i drugie uczucie z głębi swej mocy kocha śmierć.

Namiętność przeczuwa w śmierci zwycięską, dumna egzaltację, a ostateczne unicestwienie tej egzaltacji będzie jeszcze tak oczekiwanym wytchnieniem w grobie, po wszystkich pomyłkach i wszelkich cierpieniach. Namiętność ta z pewnością jest zdradą życia, zdradą rzeczywistości, wszystkiego, co widzialne. Królestwo cieni staje się jej prawdziwą ojczyzną, w której w istocie żyje.

Jeżeli od samego początku nie jestem obcy rzeczywistości ludzkiej, jeżeli nie zraża mnie rozum ani idea Budowy, wtedy Królestwo Mocy staje się dla mnie, w miarę jak realizuje Dzień, światem coraz natarczywiej mnie napastującym. Powoli oswajam się z nim, choćby był jeszcze odległy, w końcu przyjmuje mnie w siebie jako wspomnienie życia, gdy postarzały, zostaję odrzucony przez świat rzeczywistości ludzkiej, który stał mi się obcy.

Norma Dnia może wyczerpać się dla mnie i stracić jakikolwiek sens. Istnienie moje może się znużyć rzeczywistością ludzką i wówczas Pasja Nocy może stać się moim celem.

W zdecydowanym pochodzie bytu historycznego, rozwijającego się w rzeczywistości ludzkiej, wola zmierza do bytu objawionego. Wyzywające „a jednak” opiera się wszelkim objawieniu, podczas gady Pasja Nocy nie może się objawić, nawet gdyby chciała. Przyjmuje los, który nadchodzi, chcąc go i nie chcąc zarazem, stąd też wydaje się jej on jednocześnie i wolny, i konieczny. Może powiedzieć „Bóg to uczynił”, ale może także powiedzieć „ja to uczyniłem”. Rzuca wszystko na jedną szalę, i to nie tylko w świecie rzeczywistości ludzkiej, ale i na tej płaszczyźnie, gdzie wydaje się rujnować samo istnienie przekraczając rozkazy, gwałcąc wierność i swój własny byt osobowy.

Cel jest głębią Bytu, która wyrywa człowieka z rzeczywistość ludzkiej i która go unicestwia. Jest skokiem w absurd. W lęku przed losem, który ma być bezwzględnie własny, refleksja i wybór zostają zniesione, chociaż wszystko jest zgodne z jego refleksją i wyborem. Nieporównana stanowczość tej pasji., która dla innych jest nieprzenikniona, wstrzymuje w sobie wszelki ruch. Pasja unicestwienia ogarnia bez reszty całego człowieka. Nawet tląca się w nim jeszcze chęć budowania będzie wykorzystana dla celów wprost przeciwnych niż te, ku którym zdawał się zmierzać.

Pasja ta jest pierwotnie ciemna i mroczna. Mrok jest dla niej męczarnią. Ale również tajemnicą, która zdolna jest pozrywać wszelkie uroki tego, co Zakazane i Utajone. Dąży ona do maksymalnej jasności, pragnie dojrzeć prawdę w całej czystości. Chce dotrzeć do nieodgadnionej tajemnicy. Nie daje się zwieść kaprysowi, który tworzy sztuczne tajemnice i przez dymne zasłony przeszkadza odsłonięciu rzeczywistości empirycznej i banalnej. W ciemności niewątpliwie zna ona trwogę, ale jest to trwoga nieskończona w konieczności tego losu, który poleca jej sprzeniewierzyć się jakiejkolwiek wierności i którego absolutna tajemna pcha ją ku śmierci.
Tak więc, raz uchwyciwszy siebie, pewna swego Bytu w Niebycie szczęśliwa i nieszczęśliwa śmiercią odprawia pokutę za to, co zdradza i niszczy w rzeczywistości ludzkiej. Pragnienie śmierci jest jedynym warunkiem, aby mogła ona samą siebie poznać (ZP 1980 nr 2, s. 72) jako prawdę i aby była prawdziwa dla tego, którego nie pociągnęła razem ze sobą w swoją transcendencję (…)

Obydwa te światy wzajemnie wobec siebie są względne. Ich oddzielenie jest czysto schematyczne, model wzięty z ruchu dialektycznego. To, co ukazało się nam jako Norma Dnia, obraca się w przepaść Nocy, skoro Jedyne, o które przecież przede wszystkim Normie Dnia chodzi, przeciwstawia się jasności uogólnienia i staje się samo brakiem normy. I na odwrót to, co jawiło się nam jako Noc, staje się fundamentem Dnia, jeśli rozproszenie w Nocy zmienia się w budowę, która świadoma swoich mrocznych początków odrzuca je teraz i zwalcza to, co znajdowało się niegdyś u jej kolebki.

Chciałoby się pomyśleć o syntezie tych dwóch światów. Ale nie realizuje się ona w żadnym istnieniu. To, co udaje się w każdym przypadku historycznym, w każdym poszczególnym przypadku historycznym, nie tylko obiektywnie nie przedstawia sobą żadnej syntezy, ale i subiektywnie pozostaje czymś cząstkowym. Sama idea syntezy jest w ogóle niemożliwa. Byt bowiem, jako rzeczywistość ludzka w fenomenie istnień jest w świecie ciemności efektywnym ograniczeniem tego, co indywidualne i czego sens pozostaje w końcu niewyrażalny i niemożliwy do naśladowania.

Możliwość syntezy, traktowana jako założenie teoretyczne, jest pytaniem do rozstrzygnięcia, a nie zadaniem do realizacji. Obydwa te światy są sobą wyłącznie jako absoluty. Dopiero w konkretnej ciągłości działania spostrzegam, z którym z tych światów zawarłem ugodę, i to jeśli założymy, ze działanie daje się interpretować jako decyzja odpowiadająca na pytanie: któremu z tych światów dałem absolutne pierwszeństwo? Który z nich uznałem za relatywny względem drugiego?

Noc może tolerować celowość relatywną i przestrzegać porządku świata tak długo, dopóki nie zagraża jej samej. Dzień zezwala na przygodę, na szaleństwo kontrolowane i zdyscyplinowane, uważając to za próbę nie pociągającą żadnych zobowiązań, pozbawioną prawdziwego absolutu za zwykły rzut oka w przepaść. Pozorne szczęście syntezy kryje w sobie albo brak, albo zdradę. Brak zawsze będzie istnieniem pozbawionym podstaw. Zdrada Normy Dnia przez indywidualnego człowieka, zdrada budowy rzeczywistości ludzkiej, zdrada wszelkiej wiary pogrąża Noc w ciemności grzechu, który nie ma sił, by się ujawnić.

Na powierzchni pozostałyby tylko niekonsekwencja, która realizuje wszystkie hipotetycznie i która faktycznie jest niczym. Głębia istnienia tkwi tylko tam, gdzie zna ono swój los – albo nie dostąpiłem wtajemniczenia i wówczas nie dotarłem do wrót śmierci i nie poznałem prawa Nocy, albo zdradziłem życie, poszedłem za Nocą i zgliszcze obróciłem Normę Dnia. Złudna jest bowiem chęć bycia zarazem Życiem Dnia i Głębią Nocy. Ostateczną prawdą jest pełen bojaźni szacunek dla Innego i cierpienie grzechu.

Decyzja jest możliwa jedynie podczas kryzysów istnienia. W tych momentach przełomowych możliwe są bowiem sprzeczności: można porzucić Dzień i na miejsce woli życia i działania postawie umiłowanie śmierci, można też z kresu Nocy powrócić do Dnia, czyniąc Noc jako podstawą. Lecz kiedy i jak jest to możliwe? W jakim momencie klamka już na zawsze zapadła? Czy istnieje jeszcze możliwość odwrotu?
O tym żadna nauka nie mówi, wie tylko człowiek w swej historii doczesnej, której nigdy sam dla siebie ostatecznie wyrazić nie potrafi. Nie mamy więc nigdy do czynienia z dwiema drogami, które można by poznać i pomiędzy którymi moglibyśmy wybierać swobodnie. Z dyskusji

(ZP 1980 nr 2, s. 73) – której celem jest uzmysłowienie tych dróg, musielibyśmy przejść do obiektywnego zatrzymania schematu, aby umożliwić tego rodzaju wybór, który i tak nie byłby wyborem egzystencjalnym. Obydwa światy są polaryzacją, która nigdy nie stanie się jasna – jeden świat zapala się od drugiego. Mogę je sobie przeciwstawić naocznie, lecz nie mogę myślą zgłębić ich bytu”.
( Karl Jaspers, Przeciwstawność dnia i nocy według Karla Jaspersa, „Zdrowie Psychiczne”, 1980 nr 2, s. 70-73 – z: K. Jaspers, Philosophie, t. III, J. Springer, Berlin 1931)

Share

Podobne wpisy