Cóż nam zostaje przy pożegnaniu
Kazimierz Dąbrowski
Cóż nam zostaje przy pożegnaniu, w: DEZINTEGRACJE – LAMENTACJE I MEDYTACJE EGZYSTENCJALNE , Warszawa 1980 (red. Tadeusz Kobierzycki)
Cóż nam zostaje przy pożegnaniu
Cóż nam zostaje przy pożegnaniu? Przy rozstaniu,
przy osamotnionej mogile? Chyba tylko to,
żeby się ze śmiercią nie zgodzić. Nie przystosować.
A odeszłych zachować w duchu. W wyobraźni,
w widziadłach. W miłości, przyjaźni.
Chyba tylko to, żeby wiecznie pamiętać,
wzmacniać, potrzebować. Aby na zawsze zachować.
I ożywiać bliskich, w marzeniach, w tęsknocie,
w sercu, w myślach i w snach. A potem na jawie.
Trzeba pamiętać tych, co najdrożsi, najbliżsi. Bez których
nie ma istnienia. Nie ma sensu życia. Nie ma serca drżenia.
Tak można rozumieć Norwidowską prawdę,
że łzy Julietty i że łzy Romea, to nie są kamienie,
ale że to są łzy, które przez groby przeciekają.
Taka jest prawda biskupa z Canterbury, jego
pamięć przyjaźni i miłość odeszłego przyjaciela.
„Czekaj mnie w grobie, niezłomną mam wolę
Spotkać się z Tobą na cieniów padole”.